*Ali*
UWAGA !!! ROZDZIAŁ ZAWIERA TREŚCI EROTYCZNE. JEŻELI NIE CHCESZ ICH CZYTAĆ, MOŻESZ SPOKOJNIE OMINĄĆ TEN ROZDZIAŁ.
Jeszcze parę miesięcy temu powiedziałabym,że moje życie nie jest ekscytujące i na pewno nie w nim żadnego niebezpieczeństwa. Ale to było parę miesięcy temu.Teraz, walczę o swoje życie, jak jakaś postać z komiksu,a moje plany, akcje i problemy coraz bardziej przypominają komiks Marvela Agents of S.H.I.E.L.D. Cóż, każdy mówi,że życie się zmienia. Moje zmieniło się w film akcji. Ale wiecie co? Nie narzekam, zawsze mogło być gorzej prawda? Filmy akcji nie są złe, w sumie to najlepsze filmy do oglądania, może gorsze, jeżeli Twój styl życia przypomina jeden z nich, ale przynajmniej nie jest to jakiś horror jak Piła, lub Paranormal Activity. Tak czy owak, już się do tego przyzwyczaiłam, czasami brakuje mi trochę romantyzmu,ale bez tego da się żyć. Chyba. Moje cudowne rozmyślanie skończyło się, gdy znowu usłyszałam głosy kłócącego się rodzeństwa. Nie wiem jak w Los Angeles,ale W NYC o 01 w nocy zazwyczaj się śpi. Próbuję zasnąć już od godziny,jednak Jason i Tris dbają to,zeby tego nie zrobiła. Cały czas słyszę, jak debatują na temat jego planu, dostania się do Sam. W gruncie rzeczy jego pomysł nie jest wcale głupi, wręcz przeciwnie, jest genialny! Ma tylko jedną małą wadę. Ja jestem główną i w sumie jedyną marionetką, a moje zadanie wcale nie jest takie proste. Według planu, mam dać się złapać Alexowi. Gdy tak się stanie, zabierze mnie do miejsca w którym przebywa Sam. Dodatkowo nie będę w tym sama. Będę miała nadajnik, który zostanie wszyty w mój stanik i dzięki temu reszta ekipy będzie wiedzieć gdzie mnie zabierają, a to oznacza,że będą mogli ich śledzić. Najlepszą częścią planu jest bitwa pomiędzy nami a nimi. Weźmiemy ich totalnie z zaskoczenia. My będziemy uzbrojeni i przygotowani,zaś oni zaskoczeni. Wszytko było by wspaniale, gdyby tylko Tris się na to zgodziła,jednak ona uważa,że nie jestem na to gotowa i nie dam sobie rady. To bardzo miłe,że tak się o mnie martwi, jednaka uważam,że niepotrzebnie. W sumie mam już prawie 19 lat. A przez ostatnie parę miesięcy sporo się nauczyłam i dowiedziała o świecie "super agenta". Jednaka ona cały czas twierdzi,że to jest zbyt ryzykowne. Gdy krzyki stają się już nieznośne, wstaję z łóżka i idę do salonu w którym przebywają. Są tak zajęcie wrzeszczeniem,że nawet mnie nie zauważyli. Super. Siadam na kanapie i czekam,aż w końcu na mnie spojrzą i akurat na to nie musiałam czekać za długo.
-Co Ty tu do cholery robisz?!-pierwsza odzywa się Tris. Jej miły ton jest po prostu fenomenalny!
-A jak myślisz? Wydzieracie się tak,że nie mogę zmrużyć oka!-To drugie zdanie wykrzyknęłam, wstając z kanapy. Oczywiście Jason, nie potrafi trzymać buzi zamkniętej nawet przez 3 sekundy i już musiał rzucić niepotrzebny komentarz dotyczący mojej osoby. Postanowiłam zignorować jego puste słowa i tym razem zwróciłam się do nich obu.
- Gówno mnie interesuje, jak bardzo odmienne zdania macie i to jak bardzo się nienawidzicie. Czy tego chcecie czy też nie, zrealizujemy ten Twój plan Jason,ale do tego będą potrzebni wszyscy. I nie mam bladego pojęcia jak to zrobicie,ale mamy tworzyć JEDNOŚĆ, a to oznacza,że będzie musieli współpracować. Mam już serdecznie dość tego niedorobionego psychola, który niszczy mi życie. Tym razem to my rozdamy karty.- Ich wyraz twarzy była taki jak przypuszczałam, ale przynajmniej się zamknęli. Byłam gotowa to zrobić,a o oni musieli mi pomóc.
-Idę przygotować sprzęty- Rzuciła Tris, uśmiechając się przy tym przebiegle i wyszła z pokoju. Wow, załapała od razu.
-Ja powiadomię Harrego- odezwał się Jason. Zadowolona,że w końcu ruszyliśmy z miejsca, chciałam wyjść z pokoju gdy. poczułam jak Jason chwyta mnie za rękę.
-Stanowcza Ali podoba mi się duzo bardziej- po tych słowach wyszedł z pokoju, zostawiając mnie z głupim uśmiechem na twarzy.
*Harry*
Wczorajszy wieczór , był najlepszym jaki miałem od lat. Zawsze, ciągnęło mnie do Hanny, jednak prze to,że wyjechałem do Londynu i to jakim pieprzonym kłamcą się stałem, sprawiło,że postanowiłem ją sobie odpuścić. Nie powinienem wczoraj jej tego wszystkiego mówić,a zwłaszcza pozwoli żeby mnie pocałowała,jednak potrzebowałem tego tak bardzo. Tak cholernie bardzo. Teraz gdy patrzyłem na jej słodką,śpiącą twarz, dostrzegłem to jaka jest delikatna, spokojna, taka cicha. Chciałbym móc budzić się codziennie rano i widzieć jej twarz w blasku porannego słońca, ale jest to niestety niemożliwe. Nie jestem typem faceta zostającego na stałe. Życie mnie zmieniło. Sprawiło,że muszę robić rzeczy, które nie zawsze są bezpieczne, a gdybym miał dziewczynę lub żonę,naraziłbym ją na straszne niebezpieczeństwo. Dlatego gdy tylko rozwiążemy sprawę tego cholernego Pana X i całej reszty tego syfu, znowu zniknę. I już nigdy więcej nie wrócę. Nagle zadzwonił telefon, zdziwiony sprawdziłem godzinę, była 2:15 kto normalny dzwoni o tej godzinie.
-Halo?- odezwał sie głos po drugiej stronie.
-Czego chcesz Jasnon- pominęłam zbędne uprzejmości. Wolę od razu przechodzić do konkretów.
-Zbieraj się stary. Mamy kawał roboty do zrobienia.- Na te słowa podniosłem się do pozycji siedzącej i od razu powiedziałem,żeby wyjaśnił o co mu chodzi. Gdy nasza rozmowa dobiegła końca szybko założyłem swój czarny t-shirt, czarne spodnie i ruszyłem do swojego "królestwa", czyli miejsca, gdzie trzymałem wszystkie nowinki technologiczne, sprzęty szpiegowskie, oraz najlepsze bronie jakie tylko zostały stworzone. Szykowała się gruba akcja,a ja nie miałem zamiaru nawalić. To będzie najlepsza rozróba wszech-czasów, czuje to. Z tego co powiedział mi Jason, każdy ma już przydzielone swoje zadanie. On obmyśla plan z każdymi drobnymi szczegółami, Tris szykowała sprzęty nawigacyjne, nadajniki,w skrócie siedziała w tym całym syfie komputerowym. Jej zadaniem było hakowanie różnych baz danych, podłączenie kamer itp. Moim zadaniem było zaopatrzyć nas wszystkich w najlepszą broń jaką tylko miałem, a to nie nie było dla mnie żadnym problemem. W końcu jestem w swoim żywiole.
-Co się dzieje?- odwróciłem się i zobaczyłem jak Hanna opiera się o framugę drzwi i patrzy na mnie ze zdziwieniem.
-Mają plan. Wszystko jest już ustalone. Dopadniemy tego psychola i skoczymy z nim raz na zawsze.-odpowiedziałem wracając do sprzętu.
-Co z Ali? Tez bierze w tym udział?-jej ton głosu zdradzał, jak bardzo martwiła się o siostrę.Jednak prawda byla taka,że Ali wcale tego nie potrzebowała. Była twarda i doskonale wiedziała co robi, w gruncie rzeczy to ona chroniła Hannę. Przynajmniej przez ostatni czas.
-Ona jest w centrum tego wszystkiego.Działa jako nasz haczyk. Da się złapać Alexowi i dzięki temu doprowadzi nas do Sama.
-Więc co robię ja?-jej wzrok przeżywał mnie na wylot. Wiedziałem,że nie spodoba jej się ta odpowiedź więc nawet nie chciałem jej udzielać, ale musiałem.
-Nic. Nikt nie chce Cię w to mieszać. Uważamy,że nie jesteś wystarczając silna.-Wypowiedziałem te słowa jak najszybciej i jak najbardziej obojętnie się dało.Nie będę się z nią cackać. Lepiej dla niej, jeżeli szybko o mnie zapomni.
-Ha, to są chyba jakieś pierdolone żarty! Jestem tak samo silna jak Wy wszyscy i jedno jest pewne. Nie pozwolę,żeby moja młodsza siostra poszła tam sama. Oni chcą nas obie, więc dostaną nas w komplecie, a nie tylko jedną. Zrozumiałeś?- Była tak stanowcza,że nie miałem już odwagi się z nią sprzeczać.
-Rób jak chcesz. Tylko najpierw nauczy się strzelać.- podałem jej pistolet i ruszyłem w stronę pola treningowego.
-O to się nie martw- odpowiedziała, ruszając za mną.
*Ali*
Byłam z siebie niezmiernie dumna, że tak świetnie sobie z tym wszystkim poradziłam. No bo patrzcie, tylko wstałam i powiedziałam,że zaczynamy tą całą pieprzoną akcję,a już wszyscy wzięli sie do roboty pełną parą. Była 9 rano,a już każdy wiedział co ma robić, czym się zajmuje i czego pilnuje. Tris po wszywała nadajniki do mojego stanika i jeansów, a teraz czekała tylko na ubrania mojej siostry, która od 2 godziny szykowała się do najgorszego. Strzelanina była nieunikniona i z jednej strony było to bardzo ekscytujące,ale z drugiej niezmiernie niebezpieczne. Co więcej moje umiejętności strzelnicze równały się zeru, więc gdyby ktoś zaczął do mnie mierzyć, na 99% straciłabym życie. Na moje szczęście, Jason był świetny w te klocki i obiecał,że nauczy mnie strzelać gdy tylko skończy dopracowywać szczegół.
-Więc, kiedy zaczynamy? -zapytałam, mając na myśli nasze wielkie "bum". Teraz już nie ma odwrotu i dokładnie o tym wiem. To nie jest tak,że nie odczuwam strachu. Boje się i to cholernie,ale mam już dość tego całego syfu. Musze w końcu to skończyć,bo inaczej nigdy nie będę miała normalnego życia.
-Jutro po południu .Zadzwonisz do Alexa i umówisz sie z nim na jakiś obiad czy coś. Od tego momentu będziesz musiała bardzo uważać i być gotowa na wszystko. Będziesz tam sama, i nikt z nas nie ma pojęcia co może się zdarzyć.
-Oh wielkie dzięki! Ty to zawsze wiesz jak dodać komuś otuchy- uśmiechnęłam się sarkastycznie do Jasona. Muszę przyznać,że zaczynam go lubić coraz bardziej.
-Spokojnie. po moim treningu, będziesz potrafiła obronić się nawet przed żółwiami ninja- odpowiedział, a ja wybuchłam śmiechem. Nie sądziłam,że koleś potrafi żartować.
-Dobra już lepiej nie marnujmy czasu.- zabrał torbę i wyszedł, zrobiłam to samo i parę chwil później szliśmy długą aleją obok plaży. Czyżby chciał mnie zabrać na trening na plaży ? Może przesadziłam z tym,że w moim życiu nie ma romantyzmu. Takie trening byłby naprawdę świetnym pomysłem na randkę. No prawie. W moi świecie to normalne,ale w tym "ludzkim" nie jest to raczej szczyt romantyzmu. Szliśmy w ciszy,ale nie było to krępujące. Nie mieliśmy potrzeby,żeby się odzywać. Wsłuchiwałam się w szum morza, i gwar ulicznego ruchu. Było to niezwykłe uczucie, zupełnie jakbym była na granicy między dwoma odmiennymi światami.Byłam pomiędzy chaosem, a spokojem, którego po części tak bardzo pragnęłam i nienawidziłam zarazem. Czemu? Może dlatego,że zdawałam sobie sprawę z tego co się stanie gdy minie całe zagrożenie- wszystko wróci do normy. Znowu będę prowadziła beznamiętnie nudne życie, bez przygód, bez adrenaliny, bez Jasona, którego naprawdę polubiłam ,ale w życiu mu tego nie powiem. Kiedy wróci moje poprzednie życie, odejdzie obecne i nie jestem pewna czy naprawdę tego chcę.
-Nad czym tak myślisz- odezwał sie mój towarzysz, który przyglądał mi się od jakiegoś czasu, a ja zauważyłam to dopiero teraz.
-O niczym. Po prostu się relaksuje.-skłamałam. Nie chciałam mu mówić o swoich zmartwieniach, jeszcze by mnie wyśmiał. Jak widać moje kłamstwo go nie przekonało,ale postanowił nie ciągnąć dalej tematu. Miło z jego strony.
Nasz trening zaczął się o 11:30,jednak szybko się skończył, ale oczywiście nie z mojej winny. Gdy Jason pokazywał mi podstawowe chwyty samoobrony, z nieba spadł piorun uderzając prosto w słomiany domek na plaży. Wszyscy w panice zaczęli uciekać, więc i my zrobiliśmy to samo. Już po 5 minutach znaleźliśmy się na chodniku w bezpiecznej odległości od plaży,jednak nie mieliśmy co liczyć na dotarcie do domu przed rozpoczęciem wielkiej ulewy. Zaledwie parę minut później z nieba lunęło, jakby ktoś wylał wodę z wiadra. Przyspieszyliśmy z Jasonem kroku, a po chwili biegliśmy prosto przed siebie i co dziwniejsze w przeciwnym kierunku niż mieszkanie Tris.
-Dokąd biegniemy?-zapytałam nie zatrzymując się ani na sekundę. Jason był ode mnie dużo wyższy i szybszy. Nie mogłam za nim nadążyć i to wkurzało mnie najbardziej.
-Do mnie.- Rzucił w odpowiedzi i skręcił w najbliższą bramę. Zatrzymaliśmy się dopiero przed drzwiami niewielkiego domu, ukrytego między wysokimi drzewami. Idealne miejsce dla odpoczynku. Szybko zdałam sobie sprawę,że dom należy do Jason. W sumie nic dziwnego, bardzo do niego pasował.
-Wiesz nie chce psuć nastroju,ale dzisiaj czeka nas ogromne przedsięwzięcie, a ja nie jestem ani trochę przygotowana, na wypadek gdyby ktoś mnie zaatakował. A co jeśli...- nie było mi dane skończyć tego zdania, ponieważ Jason uciszył mnie, stykając nasze usta w cudownym i namiętnym pocałunku.Oderwał się ode mnie na chwile, a ja z oszołomieniem na twarzy wpatrywałam się w niego.
-Czasami, uważam,że o wiele za dużo gadasz.- Uśmiechnął się do mnie, na co odpowiedziałam tym samym. Po chwili znowu się całowaliśmy i muszę przyznać,że było to najlepsze doświadczenie w moim życiu.Jason się nie powstrzymywał i narzucił tempo szybsze niż podejrzewałam. Szybko zdjął ze mnie górną część mojego stroju, pozostawiając mnie w samym staniku. Nie pozostawałam mu dłużna i też z wdziękiem zdjęłam jego bluzkę, ukazując tym samym idealnie wyrzeźbiony brzuch. Wiedziałam,że był umięśniony,ale nie podejrzewałam,że aż tak. Wylądowaliśmy na łóżku zdejmując z siebie ostatnie rzeczy pokrywające nasze ciała i przez chwile podziwialiśmy się nawzajem. Nie odrywając ode mnie wzroku położył mnie na łóżko i zaczął całować po szyi, schodząc do coraz niżej. Jego usta na moim ciele sprawiały,że byłam sparaliżowana. Samymi pocałunkami potrafił zrobić mi tak dobrze,że na samą myśl o tym co może zrobić dalej zadrżałam, Zamknęłam oczy, gdy znalazła się we mnie i dałam ponieść się temu cudownemu uczuciu. Sprawiał,że moje ciało było poza moją kontrolą. Zajęczałam lekko gdy wszedł jeszcze głębiej i złapałam się za poduszkę. Jason musiał to najwyraźniej poczuć, bo złapał mnie za piersi delikatnie je ssąc i masując. Było mi tak dobrze,że zapomniałam o całym świecie. O tych wszystkich sprawach jakie mnie dzisiaj czekają. Byłam tylko ja i on. Nic poza nami. Czasy grzecznej dziewczynki, odeszły już dawno temu,a ja dziękowałam Bogu,że zaczęło dzisiaj padać.
Od Autorki:
Mam nadzieję,że podobał Wam się rozdział i bardzo,ale to bardzo Wam dziękuje,że cały czas tu zaglądacie :* A tak przy okazji jak minęły
Wam święta? I czy są tu jakieś osoby co za parę tygodni piszą końcowy egzamin ?! :D