wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 6

*Ali*
Wdech, wydech,wdech,wydech... Dobra Ali ogarnij się. Właśnie jesteś w obcym Ci miejscu, w nie swoim mieszkaniu, z dziewczyną którą 10 minut temu poznałaś na ulicy i równie dobrze może być seryjnym mordercą. Nie ma się czego obawiać, zawsze mogę wstać i wyjść, na przykład w tym momencie, dawaj Ali na 3..2..1...
-Czyli masz na imię Ami tak ?- Cholera, zostanę tu na zawsze. Mamo, Hanna, pamiętajcie,że bardzo was kochałam.
-Tak, nazywam sie Ami, Ami Watson- odpowiedziałam dziewczynie, lekko się uśmiechając
-Co tak właściwie robisz w Los Angeles? Nie znasz miasta, nie masz mieszkania, i nie znasz tutaj chyba za dużo osób, skąd naprawdę jesteś ? A tak poza tym to jesteś wyjątkowo odważna, idąc z nowo poznaną osobą do jej mieszkania, równie dobrze mogę być psychopatką- Dziewczyna zaczęła się śmiać, z tego co sama przed chwilą powiedziała, zaczęłam się śmiać z zakłopotaniem razem z nią. W sumie moje życie całe było śmiechu warte, mieszkałam z facetem którego nie znałam i po ostatnim wieczorze, nie mam zamiaru poznać, uciekam przed jakimś debilem, który wymyślił sobie, jakieś przeznaczenie. Co to w ogóle ma znaczyć. Jakiś facet, mający nudne życie, postanawia zniszczyć nasze. I ten Max.. Skąd on miał o mnie tyle informacji, co jak co,ale nie jestem taka głupia i naiwna jak moja siostra i nie wierze w to,że wszystko co o mnie wiedział było od mojego ojca. Skąd to wiem, bo prawie wszystko to co o mnie wiedział, to sytuacje mające miejsce po śmierci mojego taty, więc jakim cudem on mógł mu o tym powiedzieć? No własnie... Nie mógł. Dlatego nie ufałam temu kolesiowi i z dwojga złego wolałam mieszkać z tą dziewczyną niż przebywać w jego mieszkaniu. Szkoda tylko, że Hanna, nie była tak bystra i zakochała się w tym całym Danym, ciekawa jestem czy to jego prawdziwe imię. Mogę się założyć,że nie.
- Uciekam. Pochodzę z Nowego Jorku, mieszkałam tam razem z siostrą przez 18 lat, gdy nagle w ciągu niecałych 4 godzin, znalazłam się w samolocie lecącym do LA, zostawiając całe swoje wcześniejsze życie za sobą. Od tygodnia mieszkam z obcym facetem, który nazywa się Max Fray, i jest asystentem prezesa w jakieś firmie, tak naprawdę nie wiem nawet czy to jego prawdziwe imię. I właśnie tym sposobem opisałam Ci jak rozwaliło się moje piękne,beztroskie życie.- Pojęcia nie mam,dlaczego wygadałam się tej dziewczynie. Może dlatego,że jeszcze mnie nie zabiła i wyglądało na to,że wcale nie miała takiego zamiaru. Patrzyła na mnie przez chwile ze zdziwieniem, po czym odpaliła laptopa i zaczęła w nim coś wpisywać.
-Dobra, skoro powiedziałaś mi, prawdziwą historię, dlaczego znalazłaś się w LA, to teraz powiedz mi jak naprawdę nie nazywasz. Nie jestem głupia dziewczyno, sama od paru lat uciekam przed bratem i nie raz zmieniałam imię i nazwisko. Tak więc słucham.- Ciemnowłosa dziewczyna patrzyła teraz prosto na mnie. W sumie i tak już wiedziała większość, co szkodziło powiedzieć jej jeszcze to.
- Tak naprawdę nazywam się Alison Fray, ale wszyscy mówią na mnie Ali. Ja i ten gościu Max, nie jesteśmy w żadnym stopniu spokrewnieni. Tylko zbieżność nazwisk. W Nowym Jorku uciskałyśmy przed dwoma, mega przystojnymi chłopakami, którzy podobno mieli nas zabić. A no i jeden z nich to nasz dawny przyjaciel z dzieciństwa, który nas zostawił. Mam jeszcze siostrę, Hannę, która uważa, że powinnyśmy ruszyć naprzód, jednak ja nie mam takiego zamiaru. To już cała historia.- Oczekiwałam, jakiegoś zaskoczenia na twarzy Tris, lub nutki niedowierzania, jednak ta, uśmiechnęła sie tylko i szybko wpisała coś w laptopa.
-Okej młoda. Teraz powiem Ci bardzo ważna rzecz. Cała "mroczna" i zła społeczność LA, zna Maxa i Danego, są tak popularni jak Madonna. Każdy się ich boi, i wypełnia każdy ich rozkaz,jednak to nie oni rządzą światem bandytów. Jest jeden, starszy facet, bogaty, ukrywający się po całych Stanach. To własnie on zleca najlepiej płatne zadania,ale i najniebezpieczniejsze. Według moich podejrzeń ta dwójka pracuje dla niego, a Wy jesteście ich celem,jednak nie mam pojęcia,czemu,a dowiedzenie się tego jest niemalże niemożliwe.Nawet jeśli podejmiemy próbę dowiedzenia się czemu, szef  wszystkich gangsterów chce Ws złapać, wymagać to będzie dużego poświecenia,odwagi,broni i czasu. Jeżeli chodzi o mnie, to piszę się na to.Zawsze chodzę pod prąd, a zniszczenie planów tego pajaca to dla mnie mega wyzwanie. A ja uwielbiam wyzwania,jednak nie zrobię tego sama. Wchodzisz w to?- Przez chwile myślałam, że to jakiś żart, ale po minie dziewczyny widziałam,że
mówi serio. Moja pierwsza reakcja to absolutne nie, bo przecież tak zrobiłaby Hanna, jednak ja nie chce być taka jak ona. Nie chce zacząć nowego życia i zapomnieć o tym co było kiedyś. Ona ruszyła naprzód i jeżeli ja też mam to zrobić to muszę zapomnieć o niej i jej myśleniu, ja nie chce zaczynać nowego życia. Chcę dopaść tego, kto zniszczył mi stare.
-Wchodzę w to.


*Harry*
Dowód jest, bilet jest, PBA* jest, dobra mogę spokojnie jechać na lotnisko. Fakt miałem zrobić to jakieś 30 minut temu, jednak nie pojadę szukać dziewczyn, bez odpowiedniego sprzętu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, to wyszukanie wszystkich gangów w LA. W każdym mieście, jest grupa ludzi mających na pieńku z prawem i którzy wolą brudną kasę, dlatego dzięki nim łatwiej będzie dostać się do dziewczyn, lub zdobyć jakieś informację o nich. Logicznie myśląc, nie zachowywały się jak normalne osoby,bo musiały się ukrywać. A żadna normalnie pracująca i prowadząca spokojne życie osoba, nie ukryje dwóch młodych dziewczyn uciekających przed starym wariatem i nie załatwi im nowych dokumentów.A na pewno miały nowe dokumenty. Wyniki wyszukiwania były raczej korzystne bo wszyscy przestępcy, lub jakieś gangi byli ze sobą połączeni i "mieszkali" niedaleko od siebie. Minus, były tylko dwie dziewczyny, o których nie było nic wiadomo oprócz tego jak się nazywały,a przecież nie od dziś wiadomo, że każda dziewczyna, pomaga dziewczynie. Zabrałem szybko papiery z drukarki, sprawdzając raz jeszcze imiona tych dziewczyn.
-Dokąd jedziesz?- Cholera. No kurwa. A było już tak idealnie. Odwróciłem się i zaledwie 4 kroki za mną stal Jason. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej,a wyraz jego twarzy świadczył o tym,że nie miał humoru. W sumie on nigdy nie miał humoru,więc to nie była żadna nowość. Jednak teraz, miałem poważny problem, ponieważ stał przede mną i czekał na odpowiedź, której nie mogłem mu udzielić, a przynajmniej nie szczerej.
-Wybieram się na małe wakacje. No wiesz w te cieplejsze klimaty.. Od zawsze marzył mi się drink na plaży w Los Angeles, a teraz jak odebrano nam robotę pomyślałem, że to dobry moment- Uśmiechnąłem się do niego z zakłopotaniem.Musiał przyjść akurat teraz. No po prostu musiał.W tej chwili Jason był naprawdę ostatnią osoba której potrzebowałem. Spojrzał na papiery które trzymałem w ręce i szybkim ruchem ręki mi je wyrwał. Zapowiadało się zajebiście.
- Po co Ci to jest? Chcesz na "wakacjach" poznać nowych kumpli?!- Huknął na mnie, jakby był moim ojcem.
-Za kogo Ty się kurwa uważasz, że na mnie wrzeszczysz ?! Gówno Cię to obchodzi po co mi te papiery.- Wydarłem się do niego zabierając mu kartki i ruszając do drzwi.
-Mogę Ci pomóc.Tylko muszę wiedzieć w czym.- Zatrzymałem  się przed wyjściem, rozważając słowa Jasona. Przydała by mi się pomoc,kogoś bardziej doświadczonego niż ja. Poza tym, samemu będzie mi o wiele trudniej uratować dziewczyny, tym bardziej jak będą osobno. Problem jest jednak taki,że nie mogę mu powiedzieć, dlaczego i dla kogo mam je zabrać z LA i to z dwóch powodów. Pierwszy- Sam nie miałem bladego pojęcie, dla kogo wykonuję te zlecenie, a drugim powodem, było to, że nie mogłem. Pieprzyć to.
-Musze znaleźć Ali i Hannę. I zabrać je z Los Angeles.-Odwróciłem się do Jason i zobaczyłem jak poważnieje.
-Nie zgadzam się na to. To jest za trudne.- Powiedział, patrząc w podłogę, zamiast na mnie.
-Słuchaj nie proszę Cię o pozwolenia, a tym bardziej o pomoc. Po prostu muszę to zrobić i koniec. Jak chcesz jedziesz, ze mną. Jak nie, to nie wchodź mi w drogę. -Warknąłem i wyszedłem z pokoju. Zabrałem swoje rzeczy, wyszedłem z mieszkania.
-Ej Harry zaczekaj. Jadę z Tobą.

*Ali*

-Okey. Musimy działać szybko, precyzyjnie i przede wszystkim według planu.- Tris tłumaczyła mi kolejne zasady, które będą nam potrzebne w zdobyciu informacji. To właśnie było naszym pierwszym krokiem. Dowiedzenie się, czemu facet który sieje postrach wśród gangsterów, chce dopaść mnie i moją siostrę,a skoro już o niej mowa, 10 sekund temu odrzuciłam już chyba setny telefon jaki do mnie wykonywała. Nie chodzi,o to, że chcę przestać z nią rozmawiać i zacząć unikać.Kocham swoją siostrę i jest moją najlepszą przyjaciółką,jednak teraz wszystko się zmienia. Nie mogę ryzykować i wszystkiego jej powiedzieć, będzie chciała,żebym dała sobie z tym spokój, lub jeszcze zechce się przyłączyć, a wiem, że Hanna naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć i zacząć od nowa. Tris popatrzyła się na mój telefon,który cały czas wibrował, od przychodzących smsów.
-Może powinnaś z nią pogadać?
-Nie. Mamy różne poglądy i ona na pewno nie będzie zadowolona z tego co robię. Zadzwonię do niej jak już będę coś wiedziała.- W tym samym czasie wyłączyłam komórkę i znowu pochyliłam się nad wielkim, rozrysowanym planem jakieś dzielnicy w Los Angeles. Tris tłumaczyła mi gdzie mieszkają, lub przebywają osoby które będą nam potrzebne, gdzie są najlepsze kryjówki i na jakie miejsca uważać, ze względu na rozstawione tam pułapki, lub po prostu tam nie powinnyśmy chodzić i już. W tym momencie dotarło do mnie na co się zgodziłam i że jest to naprawdę niebezpieczne. Naprawdę chciałam to zrobić, w końcu przestać uciekać i stawić czoła temu, co jest dla mnie największą zagadką, jednak musiałam liczyć się z tym,że może nam się nie udać,a wtedy będzie koniec. Nie mam pojęcia wtedy się ze mną stanie i czy w ogóle będę żyła. Tak samo nie mam pojęcia, co zrobię jeśli dowiem się prawdy, a co jak okaże się, że to ktoś kogo znam ? Co wtedy? Tris przestała mówić a ja przeniosłam zamyślony wzrok z planu na nią.
-Nie przejmuj się Ali. Od lata siedzę w tym bagnie i mam już jakieś doświadczenie. Musimy tylko po szpiegować parę osób, popytać tam gdzie trzeba i tyle. Później pomyślimy co dalej.- Przyznam, że trochę mnie to uspokoiło,jednak cały czas miałam w głowie mnóstwo pytania..STOP! Krzyknęłam na siebie w myślach. Znowu zachowuje się, tak jakby robiła to Hanna, znowu zaczynam myśleć, jak ta cicha,bezbronna Ali, nic nieznacząca,szara myszka. Miałam już tego dosyć i dlatego zgodziłam się na ten układ z Tris. To już koniec chowania się po kontach, życia w strachu i zgadzania się ze wszystkimi. Chcę coś zmienić w sobie, w swoim życiu i zacznę to od teraz. Nadchodzi nowa Ali bitches...

Od Autorki:
Witajcie kochani ! <3 Nowy rozdział pojawił się dość szybko, bo akurat miałam "wenę" więc usiadłam i napisałam.:D Skończyłabym go w ciągu jednego dnia gdyby nie szkoła ;/ Serio, jest teraz tyle nauki,że nie wiem co mam ze sobą robić, a jeszcze zajęcia pozalekcyjne i blog.. :o Ale daje radę :D  Co do rozdziału PBA- to Podstawowy Bagaż Agenta. Sama wymyśliłam skrót nie wiem nawet czemu :D Jak zauważyliście odpuściłam sobie pisanie "oczami Hanny" lub "perspektywę" od strony Hanny, (nie wiem jak to lepiej brzmi XD). Zrobiłam to celowo, bo następny rozdział będzie z nią i Nasi chłopcy dotrą już do Los Angeles i (wreszcie <3) Zacznę pisać to,co mam zaplanowane już od dłuższego czasu :D Powiem szczerze, że rozdział mi się podoba, przynajmniej większa jego część i przepraszam, za ostatnie zdanie,ale jak pewnie zauważyłyście, jestem WIELKĄ fanką PLL <3 I po prostu musiałam to napisać xD <3 A co tam u Was ? :D Dziękuje Wam za wszystkie komentarze, jesteście kochane <3 Do następnego xoxo




sobota, 25 października 2014

Rozdział 5

*Harry*

Od wczoraj nie wiedziałem od czego zacząć. Miałem problem z byciem tym złym agentem,a teraz mam być podwójnym agentem. Lepiej być nie mogło. Poza tym znałem Hannę od dziecka i wiedziałem,że nie uciekała by bez żadnego planu. A skoro miała już plan, na pewno był on w 100% przemyślany,zaplanowany i miał chyba z 5 wyjść awaryjnych. Moje zadanie było niewykonalne, a jednak zamiast strzelić sobie kulkę w łeb,zastanawiałem się jak się do tego zabrać. Wiedziałem, że planowanie przeciwko mojemu szefowi było równe popełnieniu samobójstwa, jednak chciałem jeszcze zobaczyć Hannę i Ali w jednym kawałku, razem,żywe..Tak jak za dawnych lat i właśnie dlatego układałem sobie plan. Nie mógł być on niedopracowany, ponieważ Jason jest najlepszym agentem jakiego w życiu znałem,jednak mieszkanie z nim i pracowanie pozwoliło mi odkryć jego słabe punkty. Był sprytny, jednak nie na tyle by przewidzieć kolejny krok dziewczyn, co oznaczało, że musiał mieć wszystko wyjaśnione, bo inaczej zaczynał się gubić, był twardy, jednak zakochany w Ali po uszy i to go gubiło. Dlatego od tygodnia stali w miejscu. Jason toczył bitwę ze swoimi myślami, ze swoim sercem.Moja komórka za wibrowała
"Wyleć do Los Angeles, tam znajdziesz więcej wskazówek-MR X"
Zapowiadało się na to,że dalszy plan będę obmyślał w samolocie...

*Ami(Ali)*
Od pewnego czasu zmieniło się niemalże wszystko, jednak jedna rzecz była, jest i będzie niezmienna aż do naszej śmierci.Na poprawę humoru Hanny, a raczej Jamie zawsze działały zakupy. Od dwóch dni, dzień w dzień chodzimy po galeriach w LA, a raczej w naszej okolicy. Dzisiaj byłyśmy w największej z nich, przy California Beach, dlatego od razu co zrobiłyśmy po zakończonych zakupach to relax na plaży.
-Ami, muszę chyba zacząć pracować-powiedziała moja siostra,a ja wytrzeszczyłam oczy jak tylko mogłam. Siedziałyśmy teraz przy stoliku przed wejściem na plażę, sącząc nasze drinki. Nasz typowy dzień

powoli dobiegał końca i pierwsze o czym pomyślałam, to to, że mojej siostrze odbiło ze zmęczenia. Hanna Nadawała się do wszystkiego, jednak z przykrością muszę stwierdzić, że nie odnajdywała się w żadnej, ale to żadnej pracy...
-Han..Jamie, gdzie Ty chcesz pracować, przecież dobrze wiesz,że nie jesteś w tym najlepsza..-siostra posłała mi mordercze spojrzenie.
-Tak naprawdę, to już mnie przyjęli.Zostałam zatrudniona w tym słodkim małym barze, na plaży. Dokładnie zaczynam od jutra. Ami musimy zacząć żyć normalnie, przynajmniej w miarę.Mam już dosyć ciągłego uciekania,życia w strachu i niepewności. Jesteśmy w tak wielkim mieście, z innymi imionami, zabezpieczone, szanse, że ktoś nas tu znajdzie są niewielkie, a nawet jeśli to zawsze mamy gdzie uciec. - powoli analizowałam słowa mojej siostry i muszę przyznać,że miała racje. Powinnyśmy zacząć normalne życie tylko jak ?Może ona potrafi jednak ja nie jestem nią. Nie potrafię wrócić do sowich normalnych spraw po takich przeżyciach. Jednak ona ma rację, muszę się ogarnąć i stawić temu wszystkiemu czoła. Spojrzałam na zegarek, dochodziła godzina 17. Dopiłam swojego drinka i wstałam od stolika.
-Musze lecieć, zadzwonię rano!- Pożegnałam się z siostrą i w tym samym czasie dostałam smsa
"Pamiętaj dzisiaj, o 18 bądź gotowa.Będę czekał Max" 
Dasz radę! Dopingowałam samą siebie. Dzisiaj wieczorem miałam zjeść kolację z Maxem. Do tej pory nie wiem czemu się zgodziłam, jednak myślałam,że będzie to kolacja u nas w mieszkaniu, taka no na luzie.. On wymyślił, że pójdziemy do jednej z najbardziej eleganckich restauracji w całym LA,co sprawiło, że moje serce waliło szybciej niż zwykle. W Nowym Jorku moje kolacje ograniczały się do mleka czekoladowego z jogurtem, nie miałam bladego pojęcia co zamawia się w takich restauracjach, jak je się pałeczkami, i ile powinnam zjeść. Dotarłam do mieszkania w mniej niż 15 min, więc miałam jeszcze trochę czasu na przygotowanie się.W sumie cała ta sytuacja sprawiła, że moje myśli zajęło coś innego niż martwienie się o nasze kryjówki i planowanie trasy ucieczek. Ubrałam wcześniej przygotowaną ciemno-granatową sukienkę, zrobiłam delikatny makijaż i zaczesałam włosy na bok. O 17:30 byłam już gotowa, więc pozwoliłam sobie na rozglądnięcie się po raz setny po mieszkaniu. Wiem,że nie powinnam tego robić i naprawdę nie wiem czemu,ale weszłam pierwszy raz do prywatnego pokoju Maxa. Było w nim coś tajemniczego, zimnego,mrocznego, a zarazem pociągającego. Myślałam, że w jego biurze dowiem się o nim czegoś więcej niż on sam mi powiedział. Na jego biurku leżała gruba teczka z dokumentami, nachyliłam się nad nią i zaczęłam przewracać kartki. Wszystkie były o mnie, mojej szkole,znajomych,zainteresowaniach, o mim dzieciństwie, o chłopakach, o wszystkim. Zostały załączone nawet zdjęcia które zostały zrobione mi z ukrycia, a przynajmniej tak to wyglądało. Wzdrygnęłam się lekko na myśl o tym do czego było mu to potrzebne,przeciez na szkoleniu dostał podstawowe informacje..Spojrzałam na zegarek 17:50. Chciałam już wychodzić, gdy nagle wpadła mi w oko płyta zakryta tymi wszystkimi dokumentami. Wrzuciłam ją szybko do torebki i wyszłam z mieszkania. Czyżbym szła na randkę z psychopatą ?

*Hanna(Jamie)*

Może nie wytrzymałam w żadnej pracy dłużej niż tydzień, ale co mogło być trudnego w sprzedawaniu drinków,ciastek i ładnym wyglądzie ? Rozumiałam moją siostrę, też strasznie się bałam, ale nie mogę cały czas żyć w strachu. Tęsknię za tym wszystkim co było kiedyś. Za szkołą, starymi przyjaciółmi, spędzanie czasu w galeriach handlowy w NY było sto razy lepsze niż tu. Tęskniłam za mamą i to strasznie. Za jej uśmiechem, za jej głosem,który zawsze dodawał mi otuchy kiedy tylko go słyszałam. Tęskniłam za tym cholernym idiotą, potworem o nieziemskich zielonych oczach i ciemnych kręconych włosach. Tęskniłam za jego uśmiecham i ślicznymi dołeczkami. Tęskniłam za tymi czasami kiedy byliśmy wszyscy razem,ja Ali i On. Nasz 3 kontra reszta świata.. Wtedy wszystko było takie proste.. Teraz jednak stał się mordercą, a my byłyśmy jego celem. Brzydzę się  nim. To co zrobił jest niewybaczalne, to była zdrada najgorsza z możliwych i nic nie sprawi, że kiedykolwiek o niej zapomnę.
Chłodny powiew wiatru oderwał mnie od wspomnień. Wzięłam głęboki wdech i spojrzałam przed siebie " Czas zacząć nowe życie" powiedziałam sobie w myślach. Wstałam od stolika zgarniając jednym ruchem swoją torebkę, i szybko wyjęłam z niej telefon. Wykręciłam od niedawna znany mi numer
-Halo?- odezwał się głos w słuchawce
-Hej Dan, to ja Hanna, a raczej Jamie. Jesteś zajęty?
-Zależy czego potrzebujesz
-Myślałam o jakimś małym wypadzie tak we dwoje...
-Za 10 min będę.- Rozłączył się. Odetchnęłam głęboko. Nigdy nie zapraszałam chłopaka gdzieś pierwsza, jednak jak mam zacząć wszystko od nowa, to z osobą która będzie zawsze przy mnie i nie będzie moją siostrą..
***

10 minut później Dan czekał na mnie przed wejściem na plażę. Na jego widok wróciły wspomnienia  wczorajszej cudownej nocy..Ubrany był jak zwykle na czarno, co sprawiało że wyglądał naprawdę seksownie i gdyby nie to, że nie byłam pewna co jest między nami rzuciłabym się na niego i zaczęła całować. Powoli zbliżałam się do niego, tak że teraz nasze ciała dzielił dystans pół metra. Miałam już się odezwać, przywitać, zrobić coś żeby przerwać ciszę, jednak on był szybszy. Uśmiechnął się do mnie, objął w tali i przysunął do siebie,złączając nasze usta w słodkim pocałunku. Tak bardzo tego potrzebowałam. Jego usta smakowały jak najlepsze, czerwone wino. Nasz pocałunek nie był tak namiętny jak wczoraj, nie był ostatni. Był raczej powolny, delikatny, bardzo romantyczny. Tak jakby jednym gestem chciał wyrazić jak delikatna i ważna dla niego jestem. I nagle uświadomiłam sobie że znam to uczucie, tak samo czułam się przy Harrym.. W tym samym momencie Dan lekko się odsunął, spoglądając mi głęboko w oczy. Patrzyliśmy tak przez chwile na siebie,aż w końcu oderwaliśmy się od siebie ruszając naprzód. Dan chwycił mnie za rękę.
-Jesteś moją, Moją Piękną. - powiedział. Przeszły mnie ciarki, nie wypowiedział tych słów z miłością, lecz bardziej jakby określał rzecz, było w tym coś mrocznego, co sprawiło,że bałam się jeszcze bardziej niż wcześniej. 

*Ali* 

Siedzieliśmy razem z Maxem w restauracji i czekaliśmy na nasze zamówienia. Z racji tego, że nie wiedziałam co zamawia się w takich miejscach, poprosiłam to samo co Max. Rozmawialiśmy głównie o mnie. O moim życiu zanim dowiedziałam się o przeznaczeniu, przed tą całą ucieczką, o dalszych planach, o chłopakach, o tacie.. Na ten temat nie mogłam powiedzieć za wiele. Nie znałam taty. Zginął gdy byłam małą dziewczynką,a mama nigdy nam o nim nie opowiadała. Bardzo cierpiała i za każdym razem kiedy wspominałam o tacie zmieniała temat, lub mówiła, że był cudownym mężem i ojcem. Pomyślałam,że skoro Max, przechodził szkolenie razem z nim, będzie wiedział więcej niż ja, jednak się myliłam. Znał go tylko jako mentora, nauczyciela, szefa. Nie rozmawiał z nim po zajęciach lub na tematy bardziej osobiste. Ich rozmowy ograniczały się do podstawowej wiedzy szkoleniowej i nic więcej. Uśmiechnęła się do niego i ponownie pogrążyłam się w myślach. Cały czas coś do mnie mówił lecz ja go nie słuchałam. Cały czas myślałam o jego dokumentach, o tych zdjęciach, o całej tej sytuacji. O chłopaku z Nowego Jorku.. 
-Czy wszystko w porządku Ami ?- Max przyglądał mi się z zaniepokojona miną 
-Pewnie, tylko trochę się zamyśliłam, wiesz w gruncie rzeczy nic o Tobie nie wiem, jesteś dla mnie wielką zagadką-uśmiechnęłam się nerwowo. Jego twarz przez chwile skamieniała,ale zaraz wszystko wróciło do normy.
-Masz rację Ami, jednak nie mogę powiedzieć Ci wszystkiego. Są rzeczy których nie mogę Ci wytłumaczyć, czy też powiedzieć, jednak chcę,żebyś wiedział, że zawsze możesz na mnie liczyć- Taaa jasne. Pomyślałam, jednak postawiłam na życzliwy uśmiech. 
-Jakie to rzeczy ?- to pytanie nie dawało mi spokoju i cały czas szumiało w mojej głowie.
-Te zbyt mroczne, te niebezpieczne-Odpowiedzi, nawet na mnie nie patrząc. Teraz oficjalnie mogłam ogłosić, że nie był on przyjazną osobą, a mój strach związany z nim pogłębił się jeszcze bardziej. Burknełam coś pod nosem taka samo jak on unikając kontaktu wzrokowego. Gdy przynieśli nam nasze zamówienia, pochyliłam się nad jedzeniem i resztę wieczoru przesiedzieliśmy w ciszy.
  
Wychodząc z restauracji, uderzyła mnie fala chłodnego powietrza. Max powiedział, że odwiezie mnie do domu, bo sam musi jeszcze załatwić parę spraw,jednak podziękowałam mu i powiedziałam, że się przejdę. Przytuliliśmy się na pożegnanie i każde z nas poszło w swoją stronę. Ruszyłam prosto chodnikiem, podziwiając wystawy sklepowe, lub ludzi siedzących w barach czy restauracjach. W LA było inaczej całkiem inaczej, nie znałam nikogo, nic nie wiedziałam o tym mieście, nie wiedziałam nawet na jakiej ulicy się znajduje i właśnie w tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie mam bladego pojęcia jak nazywa się ulica na której mieszkam oraz jak tam dość.
-Zgubiłaś się?- usłyszałam damski głos za sobą. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam wysoką, ciemno włosom dziewczynę. Była naprawdę śliczna. 
-Tak, chyba tak.-powiedziałam niepewnie.Dziewczyna popatrzyła się na bok, jakby sprawdzała czy nikt za nią nie idzie i podeszła do mnie trochę bliżej. 
-Jestem Tris. A Ty ?- podała mi rękę, co totalnie mnie zdziwiło
-Ami, Nazywam się Ami- Musiałam ugryźć się w język,żeby nie wygadać swojego prawdziwego imienia 
-Pewnie nie znasz nazwy ulicy gdzie jest Twój hotel hę?- zapytała dziewczyna z lekkim uśmiechem na twarzy. 
-Nie mieszkam w hotelu, mieszkam w apartamencie, w kamienicy, nie wygląda na nową ma 5 pięter i nie mam bladego pojęcia, jaka to jest ulica. Nie jest to moje mieszkanie, przyjechałam tutaj parę dni temu..- powiedziała lekko zawstydzona całą tą sytuacją. Tris wyglądała jakby analizowała moje wyznanie i próbowała znaleźć jakieś rozwiązanie. 
-Z kim tam mieszkasz ?-zapytała po chwili. 
-Ja-ja mieszkam tam z Maxem...Nie wiem jak mam na nazwisko ma blond włosy lekko kręcone, jest przystojny, jednak nie w moim typie dobrze zbudowany..- Nie wiedziałam jak mam go opisać, dziewczyna była naprawdę zdziwiona moim wyznaniem. W sumie na jej miejscu też bym była. Mieszkałam z chłopakiem, a nawet nie wiedziałam jak się nazywa.Nagle na twarzy dziewczyny pojawił się strach i zdumienie w jednym.
-Nie chcę być nachalna, bądź nieuprzejma,ale powinnaś od niego uciec, jak najszybciej, Jeżeli to jest ten Max o którym myślę, to ni jesteś z nim bezpieczna.- W gruncie rzeczy słowa dziewczyny nie zaskoczyły mnie tak bardzo, jak można było się tego spodziewać. Sama czułam,że Max nie jest najlepszym współlokatorem, jednak słowa tej dziewczyny sprawiły, że miała chęć wrócić do Nowego Jorku i dać złapać się Harremu.
-Nie mam gdzie uciekać...-Powiedziała lekko przybita. Wygląda na to,że moje życie to jedna wielka ucieczka. 
-Możesz zatrzymać się u mnie- zaproponowała dziewczyna. W sumie już nie może spotkac mnie nic gorszego,a mieszkanie w cudzych domach stało się u mnie normalnością, więc przyjęłam propozycję dziewczyny. Dotarło do mnie, że ja też muszę zacząć nowe życie, po swojemu i bez Hanny... 


*Dany i Max* 

-Która godzina?
-20:30
-Pewny jesteś że jedziemy w dobre miejsce?
-Dan, wiem gdzie on na nas czeka. 
-Z dziewczynami wszytko jest zgodnie z planem ? 
-Z Ali jak najbardziej. Co z Hanną ?
-Myślę, że połknęła haczyk i jest we mnie zakochana na zabój-Dan wrednie się uśmiechnął 
Razem z Maxem weszli do sali gdzie czekał na nich ich szef. Nikomu tak bardzo nie zależało na dwójce tych dziewczyn jak jemu. 
-Wszytko idzie zgodnie z planem szefie. Dziewczyny za parę tygodni będą jeść nam z ręki. 
-Doskonale-odezwał się ochrypły głos.-Nie śpieszcie się, nie mogą zacząć nic podejrzewać. Odziała w Nowym Jorku nawali i nie popuszczę im tego, dziewczyny nie mogą uciec. Czeka je słodka kara. Biedne, nie wiedzą,że uciekają przed nie tymi co trzeba.-Cała trójka wybuchała śmiechem 
- Za parę tygodni jedna z nich będzie moja. Nie spieprzcie tego-powiedział Sam, 

Od Autorki: 
Na początek bardzo dziękuję osobie która tak komentuje moje opowiadania. To właśnie Twoje komentarze zmobilizowały mnie do napisania tego rozdziału i dzięki temu mam ochotę pisać dalej choćby tylko dla jednej osoby która to czyta ! <3 Dziękuję :) 
Teraz przepraszam, że tyle musieliście czekać na ten rozdział, a nie jest on najlepszy. Jednak brak czasu sprawił, że zapominam tutaj zaglądać :c 
Co sądzicie o Samie ? To właśnie on chce dopaść nasze dziewczyny, myślicie że mu się uda ?;) Jak myślicie kim może być "MR X" i dlaczego wybrał właśnie Harrego ?:) Nowa koleżanka Ami jest bardzo otwarta i przyjazna, myślicie,że może chcieć czegoś od Ami, lub jako wolicie naszej kochanej Ali ? No i na końcu co uważacie o Danym i Maxsie ? Czekam na komentarze :3 <3 

piątek, 24 października 2014

Przepraszam

Przepraszam,że tyle musicie czekać na rozdział,ale od razu piszę NIE MAM ZAMIARU KOŃCZYĆ BLOGA! Mam pomysły, czasami lepsze czasami gorsze, ale za każdym razem czytam to co napisałam i modyfikuje itd. Teraz jednak mam o wiele mniej czasu na pisanie, ze względu na szkolę i różnego rodzaju zajęcia pozalekcyjne ;CC Mam małe pytanko do osób KTÓRE WIDZĄ TEN POST, czy pojawiają Wam się jakieś białe wykrzykniki czy coś w tym stylu ? ;/

Rozdział 5 postaram się dodać jeszcze dzisiaj lub w sobotę. Rozdział 6 jakoś w listopadzie ok 14. :)

niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział 4

*Hanna*

Poruszanie się po Nowym Jorku w godzinach szczytu było wkurwiające i zawsze zajmowało minimum 2 godziny, za to poruszanie się tutaj wieczorem było koszmarem. Dochodziła 19 i słońce powoli znikało z nieba. Po odstawieniu Ali pojechałam pozwiedzać okolice,a przede wszystkim ruszyłam w poszukiwaniu mieszkania. To bardzo miłe, że Ci dwaj kolesie chcieli nas przygarnąć,ale perspektywa mieszkania z jednym z nich dłużej niż dwa tygodnie przyprawiała mnie o dreszcze.Niestety moje poszukiwania zakończyły się porażką i nie pozostało mi nic innego, jak udanie się do mieszkania Jacka. Jechałam tak jak prowadziła mnie nawigacja i ku mojemu zdumieniu dotarłam do ogromnego sky towera, w którym (jak przypuszczałam) znajdowały się same luksusowe apartamenty. Zgasiłam silnik samochodu,ale jeszcze z niego nie wysiadłam. Chciałam sprawdzić co zawierała torebeczka, którą dostałyśmy razem z Ali. Wiedziałam, że były tam nowe dokumenty, ale oprócz tego nie miałam pojęcia czego się spodziewać. Pierwsze co wyciągnęłam to dowód osobisty.Przyznam szczerze, że zdziwiło mnie to, co na nim ujrzałam. W prawdzie było to moje zdjęcie,ale nie nazywałam się Hanna Fray, tylko Jamie Watson i nie miałam 19, lecz 20 lat. Miejsce zamieszkania było inne od tego w którym się teraz znajdowałam,co było naprawdę dziwne. Te same dane były w moim paszporcie i nowym prawie jazdy. Z westchnięciem wysiadłam z samochodu, wyciągnęłam walizkę z bagażnika i ruszyłam w stronę budynku. Do nowych dokumentów dołączono klucze wraz z numerem mieszkania więc bez problemu udałam się do mieszkania na przedostatnim piętrze i otworzyłam do niego drzwi. Po chłopaku, który w pracy ma porozrzucane pudełka z KFC, i wszędzie rozwieszone plakaty spodziewałam się czegoś mniej eleganckiego i nowoczesnego. Tymczasem wchodząc do środku moim oczom ukazał się przeogromny i bardzo stylowy salon. Podłoga wyłożona była z białych desek, w tym samy kolorze był komplet stojący w lewym boku pomieszczenia, ustawiony tak, aby tworzył kącik "ciszy" wokół telewizora. Stolik, jak i ściana w której był umieszczony telewizor były w tym samym odcieniu drewna. W prawym rogu pokoju, można było dostrzec przejście do kuchni,zaś na lewo rozciągał się korytarz z dwiema sypialniami i łazienką. Ruszyłam na dalsze zwiedzanie apartamentu, po chwili znalazłam się w bardzo przyjemnie urządzonym korytarzu. Na jego początku były jedne drzwi,a na końcu drugie. Otworzyłam drzwi znajdujące się po mojej lewej stronie i weszłam do środka. Zaniemówiłam. Pokój był cudowny. Podłoga pokryta była panelami w kolorze ciemnego drewna , na środku pokoju znajdował się średniej wielkości, kwadratowy, biały dywan,a na nim stał czarny stolik naprzeciw biało-szarej sofy.
Przy lewej ścianie ciągnęła się czarna komoda na której stał szary telewizor, za nim znajdowały się kolejne drzwi i jedno średnie okno,a zaraz koło niego ciągnęło się następne. Po prawej stronie pomieszczenia znajdowało się wielkie, królewskie łoże w którym mogłabym spędzić resztę życia. Podeszłam do szafy, aby sprawdzić kogo był to pokój. Na wieszakach wisiało pełno męskich koszul, na półkach znajdowały się różnego rodzaju bluzy,bluzki,T-shirty oraz spodnie. Pokój Jack'a. Udałam się do następnych drzwi, które prowadziły do łazienki z cudownym jacuzzi. Wyszłam z jego królewskiego pokoju i udałam się w stronę swojego. Szybko przestałam zazdrościć Jakowi* pokoju i uznałam, że mój był o niebo lepiej urządzony niż jego.
Był w odcieniach brązu, na lekkim podeście w którym umieszczone zostały małe światełka, pomiędzy dwoma kolumnami znajdowało się moje piękne okrągłe, wyłożone poduszkami łóżko,a zaraz za nim ciągnął się sznur okien zasłoniętych brązowymi zasłonami. W prawym rogu była duża, zagięta lampa i obrotowy biały fotel. Sypialnia była naprawdę cudowna nie wspominając o łazience, z której od razu skorzystałam. Po 30 minutowej kąpieli, wyszłam z pokoju, ubrana jedynie w czarny,krótki aksamitny szlafrok i udałam się w kierunku kuchni. Szłam pewnym siebie krokiem, gdy nagle zobaczyłam, że ktoś siedzi na kanapie w salonie. Od razu odwróciłam głowę w lewo i ujrzałam Jaka. Siedział na kanapie, wpatrując się w telewizor, była naprawdę bardzo przystojny. Okoliczności w jakich się znajdowaliśmy,aż się prosiły, o to, żeby w końcu go poderwać. Do dzieła Hanna!Dodałam sobie otuchy w myślach i ruszyłam w stronę chłopaka.
-Witaj Jake- powiedziałam z zadziornym uśmieszkiem na twarzy.
-Dan.- odpowiedział, nie zwracając na mnie uwagi.
-Słucham ?
-Mam na imię Dan. W pracy posługuję się innym imieniem- Dopiero teraz na mnie popatrzył i wyraz jego twarzy mówił sam za siebie. On po prostu rozbierał mnie wzrokiem, tak jakby wcześniej nie zauważył, że byłam prawie naga. Wyraz jego twarzy nadał mi więcej pewności siebie, a moja bardziej seksowna strona dała o sobie znaki. Na czworakach przeszłam w jego stronę. Wypinając się szlafrok odsłonił kawałek mojej pupy, co w ogólnie mi nie przeszkadzało.
-A więc Dan.. Co powiesz na bliższe poznanie się ?-zapytałam, przegryzając wargę i delikatnie przejeżdżając dłonią po jego policzku zatrzymując się na ustach. Na moje szczęście chłopak nie był świętoszkiem, ani nie zastanawiał się za długo nad podjęciem decyzji. Rzucił się na mnie namiętnie mnie całując. Nasz pocałunek był tak chaotyczny, jakby miał być naszym ostatnim. Nasze języki tańczyły namiętny taniec, a w niektórych momentach toczyły zaciętą bitwę między sobą.Wstaliśmy z kanapy nie odrywając się od siebie nawet na chwilę. Słyszałam jak Dan mocno dyszał, z resztą robiłam to samo. Przeszliśmy do jego sypialni i w małej przerwie między pocałunkami, jednym zwinnym ruchem zrzucił ze mnie ubranie, co spowodowało, że stałam przed nim całkiem naga. Uśmiechnęłam się do niego i powolnym krokiem ruszyłam w jego stronę. Usiadłam na nim okrakiem. Chciał jak najdłużej rozkoszować się tą chwilą, więc przekrzywiłam głowę w prawo i przegryzłam przy tym wargę, robiąc minę niewinnej dziewczynki. Szybko zdjęłam mu koszulę, odsłaniając idealnie wyrzeźbiony tors. On zaś sam poradził sobie ze spodniami i był tak samo nagi jak ja. Pchnęłam go na łózko, a on pociągnął mnie za sobą. Ugryzłam go lekko w ucho, a on jednym zwinnym ruchem znalazł się na górze. Pasowało mi to. Zaczął mnie całować po szyi, w usta, po piersiach.. Przesuwał się dalej bez jakichkolwiek problemów. Brzuch biodra..nogi. Nie mogłam już wytrzymać. Moje podniecenie było przeogromne,a on najwidoczniej grał do ostatniej sekundy.
Szykowała się naprawdę udana noc.

***
Gdy obudziłam się rano byłam na siebie nieziemsko wkurzona. Jaką trzeba być idiotką,aby przespać się z chłopakiem pierwszej nocy w jego mieszkaniu ?! Przekręciłam lekko głowę w lewą stronę, by zobaczyć czy Jack, a raczej Dan leży za mną. Zegar pokazywał godzinę 10:30, a jego nie było w łóżku, wiec wyszłam z założenia, że pojechał do pracy. Leżałam jeszcze parę minut po czym wstałam i ruszyłam w stronę łazienki. Miałam ogromną ochot na relaksującą kąpiel. Niestety ona musiała poczekać, bo gdy tylko weszłam do łazienki zadzwonił mój telefon.
-Tak słucham ? 
- Nie ukryjecie się przede mną- odpowiedział głos w słuchawce, a ja cała zesztywniałam. Mój telefon nie był możliwy do wykrycia, ale i tak bałam się niesamowicie. 
-Kto mówi ?-zapytałam drżącym głosem i w tym samym czasie zapytałam samą siebie czy na pewno chcę znać odpowiedź. 
-Twoje przeznaczenie, skarbie- odpowiedział i od razu się rozłączył. Marzenia o relaksującej kąpieli przepadły w zapomnienia, a ja wpadłam w panikę. W trybie ekspresowym założyłam na siebie jakieś ubrania, porwałam kluczyki i wybiegłam z domu.
**

*Ali* 

Po wczorajszym incydencie z Maxem czułam się bardzo skrępowana i speszona w jego mieszkaniu. Nie byłam typem osoby która uwielbiała towarzystwo płci przeciwnej, a tym bardziej nie łatwo nawiązywałam z nimi kontakty. Byłam bardziej cichą myszką unikającą chłopaków jak tylko się da,a tutaj proszę: mam zamieszkać z mega przystojnym chłopakiem, który był duszą towarzystwa i totalnym moim przeciwieństwem.Wczoraj poinformował mnie, że wiedział, że to własnie JA będę z nim mieszkać, ale nie zdradził już skąd miał takie informację. Na tym nasza rozmowa się zakończyła. Wzięłam z kuchni jakieś jedzenie i resztę dnia jak i wieczoru przesiedziałam w ciemnym pokoju lub w wannie. Dzisiejszy dzień rozpoczął się całkiem normalnie, ale zanim opuściłam pokój upewniłam się czy aby na pewno Maxa nie ma w domu. Okazało się, że był jednak pod prysznicem co oznaczało,że będę musiała stanąć z nim twarzą w twarz i uciąć jakąś pogawędkę chociażby o pogodzie. Zrobiłam nam śniadanie i usiadłam przy stole układając w głowie o czym mogę z nim porozmawiać. Chwile później Max wyszedł z łazienki i zajął miejsce przy stole uśmiechając się do mnie przyjaźnie. Dawaj Ali! Dasz rade ! Dopingowała mnie moja podświadomość. 
-Dzień Dobry. Jak  się spało?- Jako pierwszy ciszę przerwał Max. Podniosłam głowę znad talerza i zmusiłam się do uśmiechu.
-Bardzo dobrze,dziękuję. A Tobie ?- Nie przyszło mi do głowy bardziej inteligentne pytanie. Ty kretynko, skarciłam siebie w myślach.
-Muszę wyjść do pracy,ale jak wrócę możemy pójść gdzieś na kolację.- Powiedział Max, a ja otworzyłam szeroko oczy i uśmiechnęłam się kiwając głową na znak zrozumienia.
-A i jeszcze jedno..Sprawdź nowe dokumenty.- Odwrócił się i wyszedł. Przez moment zastanawiałam się o jakie dokumenty mu chodziło, ale po chwili przypomniałam sobie o torebeczce,którą dostałyśmy razem z Hanną. Sięgnęłam do torebeczki i wyciągnęłam z niej nowe dokumenty. Teraz nazywałam się America 'Ami' Watson i miałam 19 lat. Nie jest źle. W sumie nigdy nie podobało mi się moje imię,więc jego zmiana nie zasmuciła mnie za bardzo. Te same informacje były na pozostałych miejscach, jedynie adres zamieszkania był fałszywy. Po wyjściu Maxa posprzątałam po śniadaniu i chciałam pójść wziąć długą kąpiel,gdy do mieszkania wpadła moja siostra. Była przerażona.
-Oni nas znajdą. Już to zrobili. Jeszcze nie do końca,ale to tylko kwestia paru dni-mówiła całkowicie nieobecna.
-Hanna, kto nas znajdzie ? Harry i Jason? Nie ma takiej opcji. Następny lot do LA jest dopiero za 2 dni, a jeśli nawet tu przylecą nie znajdą nas tak łatwo. Tym bardziej, że nazywamy się całkowicie inaczej i mieszkamy z dwoma tajnymi agentami. - Próbowałam ją jakoś uspokoić,ale moje starania szły na marne.
-Dzwonił do mnie. Powiedział, że się przed nim nie ukryjemy,a jak zapytałam  kto mówi, powiedział, że moje przeznaczenie.- Na chwile serce zaczęło bić mi mocniej,ale po chwili się opanowałam i wpadłam na pewien pomysł.
- To nie będziemy się ukrywać.- Siostra popatrzyła na mnie jak na wariatkę,ale ja kontynuowałam.
- Skoro i tak nie możemy się przed nim ukryć, to tego nie róbmy. O wiele trudniej będzie nas znaleźć na mieście niż siedzące w mieszkaniach. Najlepszą kryjówką są zatłoczone miejsca. Pośród tysiąca ludzi szybko na nas nie wpadnie,a nawet jeśli, to zawsze możemy liczyć na pomoc jakiegoś z przechodniów.
-W sumie masz rację Ali. Nie możemy się ukrywać. Tak przy okazji, jak masz teraz na imię ? Dobrze by było, jakbyśmy zwracały się do siebie po nowych imionach. Ja jestem Jamie Watson i mam 20 lat, a Ty ?- zapytała już moja siostra całkiem spokojna.
-America Watson,19 lat.- Powiedział i moja siostra wybuchła śmiechem.
-Masz na imię AMERICA ?!- powtórzyła nie przestając się śmiać. Już zapomniałam, jaka ona potrafi być irytująca.
-Tak, ale mów do mnie po prostu Ami. Z resztą nie ważne. Wychodzimy.

*Harry*

Jason nieźle się wkurwił,za to, że nie złapaliśmy dziewczyn. Nie rozumiałem tego idioty. Przecież mieliśmy jeszcze czas, a on zachowywał się, jakby zadanie było już dawno po terminie. Siedziałem już od godziny w naszym mieszkaniu i nie zapowiadało się na jakiekolwiek zmiany. Z braku zajęci i ciekawych programów w telewizji, zabrałem z jego gabinetu teczki z informacjami o dziewczynach i laptopa próbując coś o nich znaleźć. Prawdę mówiąc w ogóle ich nie potrzebowałem, bo znałem Ali i Hannę od dziecka, jednak
podczas 14 lat kiedy mnie tu nie było dziewczyny bardzo się zmieniły. No dziwne by było gdby tego nie zrobiły. Ali wypiękniała,ale poza tym nie zauważyłem, żadnych zmian. Nadal była tą cichą, nieśmiałą Ali która strasznie była przywiązana do starszej siostry. Za to Hanna zmieniła się pod każdym względem. Już jako mała dziewczyna była przeurocza i jej widok sprawiał że na mojej twarzy gościł uśmiech. Każda minuta spędzona w jej towarzystwie była niczym kawałek nieba. Po tym jak wyjechałem, przez długi czas nie mogłem o niej zapomnieć. Teraz jak wróciłem, myślałem, że już nic do niej nie czuje,ale gdy tylko ją zobaczyłem to wszystko wróciło. Jej włosy, oczy, ten przesłodki uśmiech...Bądź twardy Harry. Skarciłem siebie w myślach. Masz ją wykończyć. Ją i jej siostrę. Nie możesz pozwolić sobie na emocję. Szybko przestałem o niej myśleć i znowu wróciłem do szukania informacji. Niestety nie na długo, bo od pracy oderwał mnie dźwięk smsa.
"Bądź w starym magazynie obok lotniska o 20- MR X"
Spojrzałem na zegarek..Jasna cholera była 19:30. Miałem  niecałe 30 min na dojechanie na latniosko. No po prostu zajebiście. Chwyciłem marynarkę, kluczyki i wybiegłem z domu...

***

Po dotarciu na miejsce byłem zaskoczony. Po takiej wiadomości spodziewałem się czekającego na mnie faceta ubranego na czaro z wrednym wyrazem twarzy. Tymczasem gdy wszedłem do magazynu, nie zastałem tam nikogo. Było tam ciemno jak w dupie, a jedynym oświetlonym obiektem w pomieszczeniu było stare krzesło na którym leżała biała koperta. Podszedłem bliżej i uświadomiłem sobie,że koperta jest zaadresowana do mnie. Wziąłem głęboki oddech i otworzyłem  kopertę.

"Drogi Stylsie.. A raczej Skończony dupku. Mam dla Ciebie zadanie, oczywiście możesz odmówić jego wykonania,ale to będzie równoznaczne z Twoją śmiercią.Więc myślę, że wybór jest oczywisty. Wiem dla kogo pracujesz i wiem o Twojej misji. Od razu zaznaczam,że jeżeli będziesz próbował dać komuś jakieś sygnały, bądź pokażesz ten list i smsa Twojemu wspólnikowi, zginiesz. Przejdźmy do rzeczy. Wiem, że masz zabić jedną z tych dziewczyn, a drugą doprowadzić żywą do Twojego szefa. Twoim zadaniem jest przeszkodzenie w wykonaniu waszej wspólnej misji. Nie interesuje mnie jak Ty to zrobisz. Oby dwie dziewczyny mają być w jednym kawałku, żywe. Gdy wykonasz zadanie skontaktuje się z Tobą,ale pamiętaj, że Cię cały czas obserwuje. Od tej chwili jesteś podwójnym agentem, a ja mogę zrobić z Tobą co zechce.

-MR."X" 

Zajebiście. Mam znaleźć dziewczyny, które przede mną uciekają, okłamywać Jasona i człowieka którego boję się jak diabli, mam być podwójnym agentem i już sam nie wiem czy nie lepiej byłoby zginąć. Jeżeli odmówię bycia podwójnym szpiegiem. MR.X mnie zabije, jeżeli jednak nim zostanę i dowie się o tym Jason i nasz szef-oni to zrobią. Lepiej być nie może.. 




Od Autorki: 
Witajcie kochane <3 Przepraszam,za to opóźnienie,ale ostatnio brak  mi weny i co pisałam rozdział zmieniałam go chyba z 10 razy. Ten nie jest może rewelacyjny,ale mam nadzieję, że się Wam spodoba :) Jeszcze tylko 8 dni wakacji :( Zapraszam na następny rozdział który pojawi się w czwartek,a najpóźniej w piątek. Mam nadzieję, że wyjdzie lepszy ! Całusy xoxo
PS. Przepraszam, że taki krótki :(




niedziela, 3 sierpnia 2014

Mała przerwa :)

Cześć kochani ! <3 W środę (06.08) wyjeżdżam na wakacje i wracam dopiero 16.08, oznacza to, że przez ten okres czasu nie pojawią się nowe rozdziały...Ale głowa do góry! Gdy tylko wrócę dodam Wam rozdział z małą niespodzianką :) Tymczasem baardzo,ale to bardzo prosiłabym o pozostawienie komentarzy pod poprzednimi postami. Przyjmuję uzasadnioną krytykę :) Mam nadzieję, że wasze wakacje również są udane, tak jak moje ! Do następnego xoxo :3



czwartek, 31 lipca 2014

Rozdział 3

*Jason*

-Kurwa Harry, spóźniliśmy się !
-Ej wyluzuj to nie moja wina, były na to przygotowane. Miały plan kurwa..
-Zdajesz sobie sprawę, co to oznacza ? O nas zabije. Jestem za młody na śmierć..
-Stary daj spokój, przecież i tak je znajdziemy.
-Pierdol się- Boże dlaczego muszę pracować z tym debilem. Cały czas zastanawiam się jakim cudem, dostał to zlecenie. Od dawno było wszystko ustalone. Byliśmy przygotowani na każdy ich krok, wiedzieliśmy jak być zawsze o krok przed nimi. Nie było szans,na to,żeby poszło coś nie tak. A jednak.. 3 tygodnie temu przyleciałem do Nowego Jorku i powoli przygotowywałem się do realizowania zamierzonych wcześniej planów. I szło mi to idealnie, aż do przyjazdu tego głupka. Przyleciał tydzień po mnie i poinformował, że zostaje moim partnerem. NIGDY nie pracowałem z partnerem, zawsze sam, zawsze według tego samego schematu i oczywiście bez uczuć. Tym razem wszystko było zupełnie inaczej, dostałem partnera co wymagało ode mnie zmienienia schematu pracy,a na dodatek jakby tego było mało, dziewczyny okazały się przepiękne, zwłaszcza Ali. Cały czas siedziała w mojej głowie.. Masz ją znaleźć i zabić,nic więcej. Mówił mój rozum,ale serce...ono uważało całkowicie inaczej.
-E Jas-Z myślenia wyrwał mnie krzyk Harrego, zbliżającego się w moją stronę. Od razu zauważyłem, że nie ma biletów, co sprawiło, że cały zesztywniałem.
- Gdzie masz bilety ?!
-No właśnie...To był ostatni lot do LA, następny jest dopiero za 4 dni- Nasze szanse na znalezienie ich 40%, szanse na naszą szybką śmierć 20%, katowanie,aż sami strzelimy sobie w łeb 40%. Podliczając statystyki jesteśmy w czarnej dupie.

*Hanna*
Nasz lot nie trwał długo, jakoś około 2h, ale to tyle wystarczyło,żeby na dworze zrobił się półmrok. W normalnych okolicznościach cieszyłabym się jak głupia z tego wyjazdu, ale świadomość, że jest n jedynie ucieczką,próbą ocalenia życia, przytłaczała mój entuzjazm. Wysiadłyśmy z samolotu i od 10 minut stałyśmy na lotnisku zastanawiając się co dalej. Traciłyśmy przez to czas co oznaczało, że mogą szybciej nas znaleźć,ale to nie było najważniejsze. Musiałyśmy działać tak,aby nie zostawić po sobie żadnych śladów. Odpadało wynajęcie samochodu,nawet na fałszywe nazwisko,co oznaczało,że większość drogi przejdziemy na piechotę. Jazda miejskimi autobusami też nie była najbezpieczniejsza, tym bardziej,że oni byli na wszystko przygotowani i z tego czego można się domyślić ich szef,ani ni sami to nie amatorzy w tych sprawach. Największym naszym  problemem był jednak brak mieszkania. Dostałyśmy kasę, karty wszystko,ale nie mieszkanie.
-Hanna co robimy ? Gdzie mamy pokój,albo mieszkanie i czym się tam dostaniemy ?- Ali własnie wyrwała mnie z myśli, a własnie czy wspominałam, że zakwaterowanie się w hotelu nie jest najlepszym pomysłem ?
-Nie jesteśmy nigdzie zakwaterowane,ani nie mamy żadnego mieszkania, a samochód został w Nowym Jorku. Jesteśmy zgubione Ali, chyba nasz pierwsza noc w LA zostanie spędzona na ławce w parku.-Oczy mojej siostry rozszerzyły się do granic możliwości. Ups, chyba nie za bardzo podobała jej się ta perspektywa. Jeszcze chwile stałyśmy w milczeniu po czym Ali pociągnęła mnie za sobą w stronę wyjścia
-Co zrobisz ?
-Musimy znaleźć jakieś mieszkanie,zapytać się kogoś o radę. Cokolwiek !- Ali z impetem wyrzuciła ręce w górę. Co prawda mało spodobał mi się ten pomysł,ale nie miałyśmy żadnego innego. Poszłyśmy d wypożyczalni samochodów,co za paradoks.
-Cześć !_ krzyknęłam, wchodząc do pomieszczenia. Nie było ono duże,ani szczególnie urządzone. Na ścianach wisiały plakaty z samochodami, ogłoszenia informujące o zbliżających się wyścigach i kartki z napisami "TYLKO DZISIAJ 30% ZNIŻKI!". Podsumowując nic nadzwyczajnego, pod ścianą na wprost drzwi było duże biurko, na którym znajdował się laptop, sterta papierów i parę pudełek po zdrowym jedzeniu z KFC. Za biurkiem siedział młody chłopak, miał może 21 lat i muszę przyznać,że był naprawdę przystojny. Miał mocno zarysowaną szczękę, z tego co widziałam był też dobrze zbudowany,ale trudno było to określić ponieważ siedział. Miał nawet krótko ścięte włosy, co dodawał mu uroku. Przeszło mi przez myśl, żeby zacząć z nim flirtować,ale szybko ją od siebie odsunęłam.Między innymi dlatego,że własnie uciekam przed dwoma chłopakami którzy według jakiegoś proroctwa mają nas zabić czy jakoś tak,a przez to czuję się jakby moje życie zamieniło się w "Oszukać przeznaczenie" a ja dostałam w nim główną rolę. Tak to był wystarczająco dobry pomysł, żeby dać sobie spokój z chłopakiem. Gdy nas zauważył wyciągnął coś z szuflady, patrząc raz  na nas raz na to coś co miał w ręce, jakby próbował nas zidentyfikować.Po chwili jednak się to nas odezwał
-Twoje auto jest na zapleczu, niestety nie możemy oddać Ci jak na razie Twojego wozu, ponieważ musi przejść małą metamorfozę. Tymczasem dostajesz Seleen S7 Twin-Turbo. Uznaliśmy, że będzie to doskonały samochód dla Ciebie,rozpędza się do 420 km/h więc dobrze będzie się nim uciąć, kolor czerwony. Myślę, że nie będzie za bardzo rzucał się w oczu w LA. - Chłopak rzucił mi kluczyki i wrócił do gapienia się w laptopa. Stałam tak z otwartą buzią,dopóki nie odwrócił się z westchnięciem.
-Tak wiem kim jesteście. Wasz ojciec założył grupę tajnych agentów, gdy wyciekła informacja z waszym przeznaczeniem, każdy z nas przeszedł intensywne szkolenie i został rozesłany do najbardziej popularnych miejsc ma ziemi. Ja trafiłem na LA i nie narzekam. W aucie macie klucze do mieszkania, jedna z was mieszka ze mną zaś druga 3 przecznice dalej z Maxem. A teraz pozwól, że zajmę się swoją pracą.- Po tych słowach chłopak ponownie wrócił do gapienia się w komputer. Razem z Ali udałyśmy się na zaplecze, gdzie czekał nasz samochód.Faktycznie nie dało się go przegapić. Był piękny. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy i żwawszym krokiem ruszyłam w stronę samochodu nie patrząc czy Ali idzie za mną czy też nie. Nasze życie diametralnie się zmieniło,ale czy na gorsze ? W tej chwili nie potrafiłam odpowiedzieć na to pytanie. Musiałyśmy uciekać i walczyć o życie, z dala od domu, bez przyjaciół. Zostawić to co było za sobą i zacząć nowe życie w nowym miejscu,ale z drugiej strony nie było aż tak źle. Nowe samochody, ciekawsze życie, dostałyśmy czystą kartę, nowy początek. Każdy czasem potrzebuje takich zmian prawda ? Wsiadłyśmy do samochodu i chwile tak siedziałyśmy. Musiałam się z nim jakoś oswoić. Miał tyle wspaniałych rzeczy, tyle przycisków..Powinni załączyć instrukcję obsługi. Po chwili włożyłam kluczyki do stacyjki i byłam gotowa do jazdy.
-No to gdzie jedziemy ?- zapytała Ali patrząc raz na mnie, raz przed siebie. Kurwa nie mam pojęcia, nie podał żadnego adresu..nie powiedziałam tak, ale najwidoczniej Ali sama się domyśliła. Wydaje mi się,że nie zrobiło to na niej większego zdziwienia. I tak była już wystarczająco przerażona tą sytuacją, więc to było jedynie kolejnym brakiem jakiegokolwiek przygotowania z naszej strony. Zacisnęła usta w wąską linie i pokiwała głową, jakby jeszcze raz analizowała sytuację.
-To może spróbuj znaleźć tutaj nawigację- podsunęła w końcu. Lekko zirytowana.
-Okeey, powinna uruchamiać się którymś z tych przycisków, ale nie mam pojęcia jakim.-Przekręciłam kluczyki, żeby przygotować auto do startu. Nagle odpalił się mały ekran na środku samochodu, pokazujący trasę którą najprawdopodobniej mamy się udać. Uśmiechnęłam się do siostry zwycięsko i nacisnęłam pedał gazu. Wyskoczyłyśmy na ulice Los Angeles i z zawrotną prędkością pędziłyśmy tam gdzie wskazywała nawigacja. Po 20 minutach zostało nam jedyne 3 km od wyznaczonego miejsca i na nasze nieszczęście utknęłyśmy w dwa razy dłuższym korku.
-Gorzej niż w NY..
-Tsaa dużo osób wraca teraz do domu,albo kieruje się w stronę plaży. U nas nie było plaży więc dlatego było mniej tych wypakowanych po brzegi,spowalniających ruch aut!- Ali wybuchała śmiechem, tak samo jak ja. Teraz miałyśmy trochę więcej czasu, który powinnyśmy wykorzystać na ustalenie naszego planu działania.
-Więc mówiłaś, że masz plan. Jaki ?-Zapytałam siostry, a ta lekko odwróciła się w moją stronę.
-Raczej Ci się nie spodoba..W sumie to mam dwa pomysły. Jednym z nich jest szpiegowanie ich. W ten sposób dowiemy się czego dokładniej od nas chcą i na kogo prośbę działają. Jak już zdobędziemy te informację, będzie nam łatwiej wymyślić jak możemy ich się pozbyć. Druga opcja wymaga duże zaangażowania z naszej strony, a co za tym idzie wielkich poświęceń. Musiałybyśmy zdobyć ich zaufanie, najlepiej rozkochać ich w sobie. Następnie wspólnie zniszczylibyśmy człowieka, dla którego pracują, a później ich.- Ali miała poważną minę, a w głosie słyszałam zadowolenie z tego,że wpadła na takie pomysły. Znałam ją naprawdę długo i wiedziałam jak bardzo zdeterminowana była. Jednak pomysł zabicia ich wydawałam się nieco przesadny, a już na pewno jak ona o tym mówiła. Jednakże były to plany bardzo dobre, mające szanse na powodzenie.
-Hmm, by dwa pomysły są dobre, ale czy aby na pewno chcesz ich zabić ? Upozorowanie śmierci będzie naprawdę trudne i nie wiem czy same damy sobie z tym radę. Mogłybyśmy realizować oby dwa plany na raz, ale zanim to zrobimy musimy się naprawdę dobrze przygotować. To już nie jest zabawa Ali- Popatrzyłyśmy na siebie myśląc o tym w jaki sposób mamy to zrobić. Oby dwie wiedziałyśmy,że bez odpowiedniego przygotowania nic nie zdziałamy. W między czasie korek się już rozluźnił a ja dojechałam pod wyznaczone miejsce. Była to wysoka kamienica, ale zadbana z palmami na ogródku. Przed wejściem stał jakiś sportowy czarny samochód i srebrny garbusek.
-Max Fray, 19 lat, pracuje w dużej korporacji jako asystent prezesa.Singiel, agent śledczy- przeczytałam informację która wyświetliła się na małym ekranie.
-Okej, czyli ja będę z nim mieszkać-Powiedziała Ali. Szybko zerknęła na załączone zdjęcie
-Nie jest taki zły !- Krzyknęła wysiadając z samochodu.Zabrała swoją torbę i stanęła przed wejściem.
-Zadzwonię jak dojadę do siebie. Łap nowe dokumenty- Rzuciłam jej portfel i torebeczkę z rzeczami i odjechałam. No nawigacjo, zaprowadź mnie do nowego domu..

*Ali*
Złapałam rzucone przez siostrę rzeczy i pomachałam jej na pożegnanie. Rozejrzałam się raz jeszcze po okolicy,ale nic to nie dało. Gdyby tylko ją opuściła i to sama, za cholerę nie wiedziałabym gdzie mam iść,żeby znowu tu trafić. Odwróciłam się przodem do budynku, wzięłam głęboki wdech i ruszyłam przed siebie. W torebce znalazłam klucze z numerem mieszkania i jedna do otwierania głównych drzwi budynku.Max mieszkał na 3 piętrze pod numerem 7.  Cała kamienica miała 5 pięter,ale nikt nie pofatygował się z założeniem tutaj windy. Ruszyłam więc po schodach mając nadzieję, że spale przynajmniej to co zjadłam w samolocie. Wystarczyła tylko jedna myśl o jedzeniu abym zrobiła się głodna. Cholera mam nadzieję, że będzie miał coś do jedzenia, bo naprawdę umieram z głodu. Weszłam na górę i stanęłam pod drzwiami mieszkania.W tym momencie ogarnął mnie przeogromny strach. Miałam mieszkać sama z chłopakiem którego praktycznie nie znałam.A co jeśli okaże się zboczeńcem,albo jak wyda mnie  za przyzwoitą sumę tym dwóm kretynom ? A co jeśli się w nim zakocham ? To całkowicie utrudniłoby realizacje naszego planu. A jak będzie chciał brać w nim udział ? To co mu wtedy powiem ? W mojej głowie pojawiało się 1000 pytań na sekundę, które sprawiały, że zamieszkanie z nim z sekundy na sekundę wydawało się coraz gorszę. Weź się w garść Ali, był szkolony przez Twojego ojca. Na pewno nie będzie taki zły. Moja podświadomość jak zwykle dała mi mocnego "kopniaka" za moje beznadziejne podejście. Wzięłam głęboki wdech i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się przeogromny apartament który najprawdopodobniej zajmował dwa piętra. W przedpokoju znajdowały się czarne półki na buty i wieszaki,oraz lustrzana szafa, nie było tam drugich drzwi więc, od razu przeszłam do dalszej części mieszkania. Po lewej stronie znajdowała się osłonięta kawałkiem ściany kuchnia. Na początku przy samej ścianie znajdowała się ogromna czarna lodówka,a po jej prawej stronie ciągnął się długi blat z czarnymi szafkami. W prawym rogu znajdował się ekspres do kawy,a zaraz koło niego stał ogromny wazon z kwiatami. Na środku kuchni znajdował się bar z szklanym białym blatem na górze. Kuchnia była naprawdę niesamowita. Jej wygląd sprawił, że zapomniałam o jedzeniu i ruszyłam dalej zwiedzać to ogromne mieszkanie. Następny w kolejce był  salon. Szybko zwiedziłam cały dół i ruszyłam po schodach na górę, szukając sypialni. Było tam tyle pokoi. Wchodząc po schodach na górę, wychodziło się na ogromy korytarz który prowadził do pierwszego pokoju. Była to przecudowna sypialnia. Dużo różniła się od wcześniejszej części mieszkania. Dolna część była urządzona w chłodnych kolorach, jedynie w bieli i czerni, natomiast górna, również olśniewała swoim eleganckim i bardzo nowoczesnym wystrojem, jednak była urządzona w cieplejszej tonacji kolorów. Sypialnia nie była za duża w porównaniu do reszty apartamentu, jednak bardzo przyjemna. Przy ścianie stało wielkie ogromne łóżko z brązowymi ramami. Nad nim były oświetlone półki
wyrzeźbione w ścianie, a na nich ustawiono parę książek i ramkę ze zdjęciem. Naprzeciwko łózka znajdowały się kolejne półki i jakieś rzeźby, zaskakujący był brak telewizora czy komputera. Po lewej stronie było niewielki okno, zaś po prawej znajdowały się ogromne drzwi. Ruszyłam w ich stronę,a moim oczom ukazał się drugi, tak samo duży pokój tyle że cały był zapełniony ciuchami, a na dodatek były to damskie ciuchy ! Zrobiłam zdjęcie reszty pokoi i szybko wysłałam siostrze. Napisałam jedynie "Moje małe królestwo" i ruszyłam do garderoby. Zdjęłam z siebie ciuchy, których nie zmieniałam już od dwóch dni. Stałam przed ogromnym lustrem w czarnej skąpej bieliźnie, podkreślającej kobiece wdzięki. Nie miałam ochoty zakładać jakichkolwiek ubrań,a zakładając, że chłopaka nie było w domu udałam się do kuchni nie zakładając na siebie nawet szlafroka. Mój głód ponownie dał o sobie znak, więc ruszyłam w poszukiwaniu jedzenia. Wchodząc do kuchni nacisnęłam na ekspres, żeby zrobił mi kawę, a sama otworzyłam wielką lodówkę. Było w niej wszystko, dosłownie wszystko. Wyciągnęłam jakieś warzywa, ale szybko je schowałam gdy zobaczyłam ogromny słoik nutelli. Obok niego była sterta naleśników, wzięłam sobie paręz nich posmarowałam czekoladą i podeszłam po swoją kawę.
-Zawsze marzyłem o skąpo ubranej dziewczynie w mojej kuchni, jednak nie sądziłem że spełni się ono tak szybko- Zamarłam słysząc za sobą męski głos.Odwróciłam się głośno przełykając ślinę i spojrzałam na chłopaka opierającego się o ścianę. Cholera, jak mogłam go nie usłyszeć. Krzyczałam na siebie w myślach. Musiałam przyznać, że Max był naprawdę przystojny. Jego blond włosy lekko zawinęły się na końcu,a on sam ubrany był  w spodnie i czarna, trochę rozpiętą koszule.Boży wyglądał tak seksownie,że miałam ochotę wskoczyć z nim do łózka. Patrzył się na mnie z figlarnym uśmiechem na ustach, co sprawiało,że stawałam się coraz bardziej czerwona. Zażenowana swoim ubiorem i zaistniałą sytuacją spuściłam głowę w dół.
-Jestem Ali- bąknęłam, nie patrząc na niego.
-Wiem kim jesteś. Czekałem na Ciebie-odpowiedział i dopiero po tych słowach podniosłam głowę.


Od Autorki:

Cześć kochani ! Jak tam u Was ? Jak mijają wakacje? :D U mnie pogoda się zepsuła,ale nie narzekam :D Co sądzicie o rozdziale ? Dużo w nim było opisywania miejsc itd, ale musiałam przybliżyć wam jakoś wygląd sytuacji :D Jak myślicie co Max wie o Ali i skąd wiedział, że to akurat ona będzie w jego mieszkaniu ? Mam nadzieję, że rozdział się podobał i bardzo proszę o zostawienie komentarzy :* Jeżeli macie tt podawaj nazwy ! <3 Do następnego ! <3 

poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 2

*Hanna*
Gdy zginął nasz tato miałam zaledwie 5 lat a Ali jedyne 4. Nie miałyśmy okazji spędzić z nim za dużo czasu, ale kochałyśmy go bardzo mocno i niezmiernie dotknęła nas jego strata.Ali nie pamięta wszystkiego, ale ja tak. Pamiętam jak pewnego wieczora kłócił się z mamą i byłam pewna że chodziło o nas. Jak się później okazało nie myliłam się. Tato mówi coś o naszym przeznaczeniu, tłumaczył mamie na czym ono polega i że prędzej czy później nas dopadnie, a my musimy być na to gotowe. Chciał zacząć jakieś szkolenie, ale mama cały czas kręciła przecząco głową i powtarzała, że jesteśmy za młode. Niestety nie było mi dane usłyszeć dalszego ciągu rozmowy, ponieważ przybiegł Harry. Był synem naszej opiekunki i często przychodził razem z nią. Zawsze się wtedy bawiliśmy, najczęściej w chowanego, albo berka. Czasami zdarzało się, że rysowaliśmy siebie nawzajem. Harry jako, wtedy 7 letni chłopiec, miał najlepsze i najstaranniejsze rysunki. Do dziś pamiętam jego ostatnią wizytę u nas. Bawiliśmy się wtedy w chowanego, Ali miała nas znaleźć więc pobiegliśmy razem się schować. Gdy kucnęliśmy zaczęłam się głośno śmiać,(do dziś nie wiem z jakiego powodu) wtedy Harry uklęknął i mnie pocałował. Był to oczywiście krótki buziak,ale dla 5 latki to było naprawdę coś wielkiego. Od tamtej pory go nie widziałam i sama nie wiem czemu, miałam ogromny żal za to, że mnie opuścił. Parę lat temu moja mama zabrała mnie nad jezioro, bo musiała ze mną porozmawiać. Właśnie wtedy powiedziała mi o proroctwie. Opowiedziała mi o wszystkim. Widać było, że sama do końca nie wierzy w swoje słowa i nie wie dokładnie wszystkiego. Powiedziała mi wtedy, że gdy przyjdzie ten moment w którym proroctwo zacznie działać, razem z Ali mamy się spakować i uciec jak najdalej możemy. Nigdy tego nie rozumiałam i nie rozumiem do tej pory. Jedyne co pamiętam naprawdę dobrze to wizję w której zobaczyłam tego chłopaka i to że jedną z rzeczy o których mówiło proroctwo była śmierć moja, albo Ali w zabójczej grze. Nic z tego nie zrozumiałam, ale gdy zobaczyłam tego chłopaka, a później zostawiony przez niego liścik wiedziałam, że właśnie nadszedł ten moment. Od 20 minut nie mogłam pozbierać myśli, a jedyne co robiłam to biegałam po pokoju w tę i z powrotem. Ali zaczęła płakać i nie wiedziała co ma robić. Normalnie bym ją przytuliła, ale sama wpadłam w panikę. Wiedziałam, że ten czas kiedyś nadejdzie,przynajmniej część mnie wiedziała, ta druga wolała wierzyć,że to zwykła bzdura, ale nie byłam na niego gotowa. W końcu znalazłam tą zasraną kopertę. Jej zawartość miała pomóc nam w opuszczeniu miasta. Po części odetchnęłam z ulgą,albowiem teraz już byłam pewna, że mamy zapewnione środki na realizację naszej ucieczki. Usiadłam na łóżku obok Ali i mocno ją przytuliłam. Biedna nie mogła się uspokoić. Siedziałyśmy tak jakiś czas, dopóki się nie uspokoiła
 - Co teraz zrobimy ?- zapytała pełna nadziei w głosie, że mam na to wszystko jakiś pomysł.
-Eh..Pojedziemy na wakacje- wstałam z łóżka i podeszłam do drzwi, odwróciłam się i puściłam do niej oczko, żeby zobaczyła że ja się nie denerwuje i nie musi się bać. Było to oczywiście kłamstwo, ale nie mogłam jej pokazać, że jestem tym wszystkim strasznie zdenerwowana. Zamknęłam za sobą drzwi i zeszłam na dół pozbierać myśli i napisać mamie list. Z niewiadomych powodów nie odbierała, a ja wiedziałam, że nie zostaniemy do jej powrotu. Nie zapakowałam dużo rzeczy jedyne te najpotrzebniejsze i Ali kazałam zrobić to samo. Jeżeli wszystko pójdzie zgodnie z planem o 19 będziemy już poza domem. Usiadłam przy kuchennym stole i zaczęłam pisać informację dla mamy. Gdy zabrała mnie nad jezioro ustaliłyśmy, co mam napisać na wypadek jakbyśmy musiały uciekać, a jej by nie było. Napisałam,że jedziemy na małe wakacje, lecz ich czas jest nieokreślony. Przypięłam kartkę na lodówkę i właśnie miałam iść po siostrę kiedy ktoś zadzwonił do drzwi. Wkurzyłam się niesamowicie, ponieważ strasznie nam się śpieszyło,a zakładając że za drzwiami znajdował się Sam, nasze szanse na szybką ucieczkę zmalały o jakieś 50%. Poirytowana podeszłam do drzwi, szykując w głowie tekst którym będę mogła go spławić. Otworzyłam drzi i szykowałam się domówienia
-Słuchaj mamy jeszcze nie ma więc jak coś przyjdź później
-Cześć Hanna. Sporo czasu prawda ?
Moje serce zaczęło bić szybciej, nie ono przestało bić. Buzia otworzyła mi się na oścież, a czy wytrzeszczyły do granic możliwość. Moim oczom ukazał się nikt inny jak Harry Styles. Ostatnia osoba której bym się spodziewała.

*Ali*

Moje przerażenie, albo trochę zmalało, albo ja do niego przywykłam. Żadna opcja nie wydawała mi się możliwa, więc jak najszybciej przestałam zawracać sobie tym głowę. Gdy Hanna wyszła chwile siedziałam na łóżku, po czym wstałam i poszłam do swojego pokoju. Stosując się do instrukcji siostry spakowałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy, wyczyściłam pamięć swojego laptopa, Ipoda, zablokowałam facebooka,twitter i instagrama. Krótko mówiąc zniknęłam ze świata wirtualnego. Siedziałam tak jeszcze chwilę, słyszałam jak ktoś dzwonił do drzwi,ale nie miałam ochoty zerkać kto, zaszczycił nas swoją obecnością. Zgadywałam, że był to zapewne Sam i chciał spotkać się z mamą i właśnie dlatego nie chciałam tam schodzić. Nie chciałam po prostu go oglądać. Wstałam i podeszłam do komody na której stało pełno ramek ze zdjęciami. Na większości z nich byłam ja z Hanna. Miałam ich mnóstwo ! Pomyślałam, że wezmę jakieś na drogę, czułabym się lepiej mając je przy sobie. Wzięłam do ręki trzy ramki i wyciągnęłam z nich moje ulubione zdjęcia z siostrą. Rozłożyłam je i raz jeszcze dokładnie im się przyjrzałam. Pierwsze z nich przedstawiało mnie i Hannę podczas przyjacielskiej wyprawy w góry. Siedziałyśmy przytulone do siebie i w kurtach, ponieważ lało wtedy jak z cebry i pod przymusem zatrzymaliśmy się w najbliższym lokalu. Na następnym miałyśmy mocny makijaż i może trochę prowokacyjne miny,ale to zdjęcie przywoływało moje najlepsze wakacje kiedy to razem z Hanna udałyśmy się do LA.Jednak ostatnie było moim ulubionym. Stałyśmy przytulone do siebie z wielkimi, promiennymi uśmiechami na twarzy. Było to prawię 2 lata temy gdy kończyłam pierwszą klasę liceum. 
Zdjęcie 3


Zdjęcie 2 




Spakowałam zdjęcia do torby i przed wyjściem raz jeszcze spojrzałam na swój pokój. Był inny, już nie mój. Nie czułam się w nim bezpiecznie, a teraz kiedy zabrałam te parę najważniejszych rzeczy widziałam, nie było w nim nic wartościowego. Spojrzałam raz jeszcze na komodę, gdzie stały zdjęcia. Koniuszkiem palca pogłaskałam ramkę ze zdjęciem taty i wyszłam z pokoju. Dochodziła 18, więc jeśli mamy uciekać. Najlepiej zrobić to teraz. Zeszłam na dół i od razu weszłam do salonu w którym siedziała moja siostra i najwidoczniej nie była sama. Gdy tylko weszłam do pomieszczenia odwrócili się w moją stronę, a ja nie wierzyłam własnym oczom. Na naszej kanapie siedziała Harry. Ten mały Harry, którego pamiętałam w dzieciństwie. Tylko,że teraz był nieziemsko przystojny i dobre 10 cm wyższy ode mnie. Miał na sobie czarny, przylegający do idealnie wyrzeźbionego ciała T-shirt i czarne spodnie z lekko wiszącym krokiem. Na to zarzucił koszulę w czerwono-czarną kratę która sprawiała, że jego stylizacja wyglądała zwyczajnie,lecz nie nudno. Niezmienne pozostały jego duże zielone oczy i burza loków na głowie Harrego. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się lekko ukazując słodkie dołeczki.Normalnie bym wymiękła,ale znałam go od małego. Może nie był to jakiś długi okres czasu,ale wystarczył do wyrobienia sobie o nim opinii. W dzieciństw cała nasza 3 była nierozłączna. Przyjaźniliśmy się i przysięgaliśmy na mały paluszek, że nic ani nikt tego nie zmieni. Mieliśmy być nierozłączani na zawsze. Parę dni później wyjechał i już nigdy go nie widziałam,aż do dzisiaj...
Odwzajemniłam jego uśmiech i spojrzałam pytająco na siostrę, ale najwidoczniej ta była równie mocno zaskoczona jak i ja.
-No więc cześć Harry co tam u Ciebie ?- Serio Ali ? Nie widziałaś się z gościem przez 14 lat i stać Cię tylko na takie coś ? Jesteś żałosna. Skarciłam samą siebie w myślach. Harry spojrzał na torbę, którą miałam przewieszoną przez ramię, a później na plecak stojący obok Hanny.
-Oj chyba Wam przeszkodziłem. Wybieracie się dokądś?- wymieniłyśmy z siostrą spojrzenia, żadna z nas nie wiedziała co ma o tym myśleć, a nagły przyjazd i odwiedziny Harrego sprawiły, że stałyśmy się bardziej podejrzliwe.
-Tak. Jedziemy na małe wakacje.Własnie skończyłyśmy szkołę i chcemy jechać się zrelaksować. Za parę minut mamy samolot a więc wybacz.-  Odpowiedziała Hanna pewnym siebie głosem. Wstała i biorąc plecak ruszyła do wyjścia. Od razu za nią wstał Harry, najwidoczniej zniesmaczony jej zachowaniem, mijając ją w drzwiach chwycił ją za ramię i przyciągnął do siebie.
-Ja nie zapominam kochanie. Tak samo jak on. Pamiętaj o tym- po tych słowach uśmiechnął się nonszalancko i wyszedł. Hanna odprowadziła go wzrokiem pełnym nienawiści i chęci zabicia go. Poczekałyśmy aż odejdzie i same opuściłyśmy dom udając się w nieznane mi miejsce. Okej, zaczynam się bać, ale Hanna przecież ma plan, prawda ? Nadzieja matką głupich, znowu skarciła mnie moja podświadomość

. Mam jedynie nadzieję,że wyjdziemy z tego..żywe.

*Hanna*

Byłam wściekła i to na maksa ! Co on sobie do jasnej cholery wyobraża ?! Arogancki dupek ! Ale on coś wie i własnie to nie dawało mi przez cały czas spokoju. W kopercie którą mama przekazała mi nad jeziorem były bilety samolotowe na czas nieokreślony jak i dowolny lot było ich 10 tak samo z biletami na pociąg czy prom. W kopercie dodatkowo dostałyśmy 10 tys. złotych i jedną kartę kredytową. Czyli rodzice musieli pomyśleć już o tym dużo wcześniej. Ali siedziała obok mnie i patrzyła się w widok za oknem. Jechałyśmy jakieś 10 minut,a ja nadal nie wiedziałam czy lepiej będzie jeżeli udamy się na lotnisko czy na pociąg.
-Ali ? Mam pytanie..
-O co chodzi ?- odpowiedziała moja siostra, a ja biorąc głęboki wdech zadałam kolejne pytanie
-Uważasz że lepiej udać się na lotnisko, czy pojechać pociągiem ?- zauważyłam przerażenie, zmieszane ze zdziwieniem w oczach siostry.Była przekonana,że mam wszystko zaplanowane,a tu taka niespodzianka.
-Jedź na lotnisko. Szybciej się stąd wydostaniemy.- powiedziała w końcu i wróciła do gapienia się przez okno. No więc jedziemy na najbliższe lotnisko. Puściłam radio i w tym samym momencie nasze auto wypełniły słowa piosenki 'I will never let you downy'. Radosna, lekka piosenka, niosąca taki przekaz. Jedna z moich ulubionych. Uśmiechnęłam się pod nosem i najwidoczniej Ali to zauważyła, bo zaczęła cicho podśpiewywać słowa piosenki.Miała piękny głos i każdy uwielbiał jej słuchać. Gdy tylko zaczynała śpiewać ludzie słuchali jej z takim podziwem, wpatrywali się w nią i słuchali jakby właśnie poddawała ich hipnozie. Rozluźniłam się   i przyłączyłam do siostry. Pomyślałam sobie, że wszystko się jakoś ułoży, wyjedziemy, a oni nas nie znajdą.Wierzyłam w to, a przynajmniej chciałam w to wierzyć. Jedna część mnie wiedziała, że odnalezieniem nas nie będzie sprawiało im większego problemu. Ewentualnie zajmie im to trochę więcej czasu,ale w końcu nas znajdą, a wtedy znowu będziemy musiały uciekać i tak będzie w kółko. Będziemy prowadziły życie na walizkach i spały po hotelach. Nigdzie nie będziemy mogły za długo zostać, bo będziemy narażać się w ten sposób na niebezpieczeństwo. Nienawidziłam tej części mnie odpowiedzialnej za racjonalne myślenie,ale w większości przypadkach to własnie ta część miała rację. Spojrzałam we wsteczne lusterko. Cały czas za nami jechał ten sam czarny samochód. Audi Q7. Zachowywało bezpieczną odległość, ale obserwowałam ich od dłuższej chwili, więc domyśliłam się że ktoś nas śledzi.
-Mamy towarzystwo- powiedziałam do Ali, która momentalnie spoważniała i spojrzała w lusterko.
-Musimy się ich pozbyć-odpowiedziała, a ja z uśmiechem na ustach wcisnęłam gaz do dechy. Może i byłam blondynką,ale znałam się co nie co na samochodach i wiedziałam, że taka kobyła jak Q7 nie dogoni za szybko mojego cudeńka. Mój Koenigsegg CCR jest tak szybki,, że żadne auta nie jest w stanie go dogonić. Przyspieszając wgniotłam Ali w siedzenie i jeszcze raz spojrzałam w tylne lusterko. Zostawiliśmy audi daleko w tyle, ale nie na długo. Skręciłam szybko w ulice, której adres zapisany był na kopercie i zgodnie z instrukcją w niej zamieszczoną zostawiłam kluczki w stacyjce. Razem z Ali wybiegłyśmy z auta jak poparzone i rzuciłyśmy się w stronę lotniska. Raz jeszcze obejrzałam się za siebie i nie zobaczyłam nikogo podejrzanego, ani żadnego audi. Według moich obliczeń miałyśmy około 20 minut przewagi, a zważając na to, że znajdowałyśmy się w Nowym Jorku, nie było to dużo czasu. Wbiegłyśmy na lotnisko udając się do kas najszybciej jak mogłyśmy sprawdziłyśmy najbliższe loty i...
-Lecimy do LA złotko- krzyknęłam do Ali, a ta posłała mi ten figlarny uśmieszek.
Ponieważ miałyśmy już bilety, przeszłyśmy do kontroli, która odbyła się niewiarygodnie szybko i biegiem ruszyłyśmy do Pani sprawdzającej bilety. Podałam jej nasze wyjątkowe dwa bilety a ta przepuściła nas dalej. Okazało się,że wszystkie bilety jakie dostałyśmy były zarezerwowane w pierwszej klasie więc nie było na co narzekać. Wchodząc do samolotu, raz jeszcze odwróciłam się i upewniłam że nikogo z naszych "przyjaciół" tam nie ma. W ostatniej chwili zauważyłam, jak jakieś auto z zawrotną prędkością wjeżdża na parking i wysiadają  z niego Jason wraz z Harry. Podejrzewałam,że on może coś wiedzieć, ale w życiu bym nie pomyślała, że pracuje z Jasonem ! Całe szczęście siedziałyśmy już w samolocie, który był gotowy do startu. Parę minut później byliśmy już w powietrzu. Stewardesy pytały się pasażerów czy życzą sobie coś do jedzenia lub picia. Ja poprosiłam wodę i cisto czekoladowe, tak samo jak Ali.
-Hanna? Mogę Cię o coś zapyta?
-Już to robisz, głuptasie- zaśmiałam się cicho
-Tak..wiem. Chodzi o to, że..Teraz musimy uciekać prawda ? Westchnęłam ciężko i kiwnęłam twierdząco głową,pozwalając jej kontynuować.
-I nie będziemy mogły wrócić w najbliższym czasie do domu,ani kontaktować się z innymi. Nawet z mama tak ?- Znowu kiwnęłam głową
-Jak dług tak będzie ? No wiesz chodzi mi o to...kiedy znowu wszystko wróci do normy?-Jej oczy były pełne smutku,a w głosie była nutka płaczu. Popatrzyłam się na nią i posłałam pocieszający uśmiech.
-Nie wróci.Teraz już zawsze będziemy tak żyć. W strachu i ciągłej ucieczce.
-Niekoniecznie- uśmiechała się do mnie zadziornie,a ja już wiedziałam, że Ali ma jakiś plan.


Od Autorki:
Witajcie, kochani. Może nie ma was jak na chwilę obecna zbyt wiele, ale myślę, że z upływem czasu będzie Was przybywać ;) Miałam poczekać z tym rozdziałem do czwartku,ale ponieważ tak strasznie zaniedbałam bloga postanowiłam go wstawić szybciej. I co wy na to ? :D 

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 1

*Ali*
Kocham takie beztroskie poranki. Tylko ja, dobra książka i ulubiona kawa, po prostu coś idealnego. Siedziałam na sofie w salonie i czekałam aż Hanna wyjdzie z łazienki. Kochałam ją,ale czasami miałam ochotę ją zabić. Do jasnej cholery ile można brać prysznic ?! Co soboty chodziłyśmy razem na zakupy,odreagować ciężki tydzień w szkole. Najczęściej włóczyłyśmy się po sklepach nic nie kupując tylko oglądając nowe kolekcje. Najdziwniejsze jest to, że zawsze zajmowało nam to parę godzin! Dzisiaj była sobota i miałyśmy powtórzyć nasz rutynowy schemat,ale ona siedziała już od 1 h w łazience !
-Hanna wyłaź już !
-No już, idę, wyluzuj Ali, mamy sobotę !
-Kiedy idziemy do galerii ?- Byłam już gotowa do wyjścia od jakiś 15 min, co najwyraźniej zdziwiło moją siostrę która stała przede mną owinięta w ręcznik.
-Daj mi jeszcze 15 minut okej ? Obiecuję, że zaraz będę gotowa !
-Okej.. Tylko się pośpiesz !- tego już chyba nie słyszała, bo pobiegła na górę, jakby coś się paliło. Normalnie, nasza mama jest w pracy, albo spotyka się z tym nowym kolesiem, Samem. Nie żebym coś do niego miała, wydaje się miły i wgl, ale nie mogę sobie wyobrazić tego, że miałabym go widzieć codziennie u nas w domu. Byłaby to kolejna osobą z którą trzeba by było dzielić łazienkę, robić dodatkową kawę i śniadanie. Musiałabym rozmawiać z nim o szkole, o relacjach z siostrą, mamą a w najgorszym wypadku o chłopakach.. Zastąpiłby naszego tatę, a tego na pewno bym nie chciała. Może nie było go z nami za długo, ale nikt innym nie miał prawa zająć jego miejsc, tak po prostu. Minęło już parę dobrych lat od śmierci naszego ojca i chociaż, nigdy się do tego nie przyznawałyśmy, bardzo nam go brakowało.
Hanna zbiegła ze schodów przeskakując 3 ostatnie stopnie. Jak zwykle była pięknie ubrana, no ale cóż, to w końcu moja siostra
-Jestem gotowa ! To co idziemy wyrywać jakiś chłopaków ? Uśmiechnęła się do mnie udając słodką, niewinną dziewczynkę. Ha! Zawsze to robiła
-Hahaha Hanna i tak to się nie uda-Zawsze potrafiła mnie rozbawić i to tym samym pytaniem..

***
Chodziłyśmy już po sklepach co najmniej 3 h i NIC po prostu ZERO. Żadnych ciekawych ubrań, żadnych budek fotograficznych, nawet nie było tu Starbucksa ! A co zmartwiło moją siostrę najbardziej.. Żadnego przystojnego chłopaka.. Po prostu DNO. Nie pamiętam kiedy ostatnio Hanna była tak rozczarowana galerią handlową. W tą sobotę postanowiłyśmy pójść do nowo otwartej galerii, znajdującej się trochę przed centrum miasta. Co sobotę chodziłyśmy do innej, najczęściej były to te w samym centrum. Uwielbiałyśmy tam przebywać. Tłumy ludzi, ogromne wieżowce, szum ulicznego gwaru, miłe muzyczki w galeriach z niesamowitymi sklepami i na każdym kroku trafiało się na znakomite kawiarenki z pysznymi ciastami i kawą. Było to totalne przeciwieństwo naszej okolicy. Mimo, że mieszkałyśmy w Nowym Jorku przedmieścia straaasznie różniły się od innej części miasta. Mieszkałyśmy w tej ułożonej, cichej dzielnicy w której nigdy nic się nie działo a każdy, każdego znał. No cóż, taką mamy okolicę. Może to i nawet dobrze, bo czujemy się tam bardzo bezpieczne, ponieważ do najgroźniejszej dzielnicy w mieście miałyśmy jakieś 3 h drogi.
-Ej Ali, idziemy do biblioteki ?- Najwidoczniej Hanna musiała być naprawdę zdesperowana, skoro chciała iść do biblioteki. Było to ostatnie miejsce do którego moja siostra chciała by zajrzeć. Nienawidziła książek, ale o dziwo była naprawdę bardzo inteligentna.
-Hanna, naprawdę chcesz tam iść ? Przecież Ty nigdy nie chodzisz do biblioteki. Nie cierpisz tego miejsca ! Może po prostu wracajmy do domu ?
-Nie ma mowy ! Jest dopiero 14, nie wrócę do domu akurat wtedy kiedy tutaj zaczyna się coś dziać. Chodźmy do biblioteki, posiedzimy tam z godzinę, może dwie i wyjdziemy jak miasto obudzi się do życia, uwierz mi o wiele bardziej wolę siedzenia tam, niż w domu.
Nie miałam dużo do gadania, ponieważ Hanna ruszyła żwawym krokiem w stronę biblioteki. Pobiegłam za nią, nie chciałam znowu zostawać w tyle i być tą nudniejszą z nas. Wnętrze biblioteki było szaro-białe z ciemnymi regałami, jak na biblioteki przystało było tam strasznie nudno i cicho.. Było tam zaledwie parę osób, zakładam, że studentów, którzy potrzebowali ciszy i spokoju do nauki przed ważnymi egzaminami. Na czerwonych kanapach siedziała starsza pani, która przyszła sobie pospać, a przynajmniej tak to wyglądało. Podsumowując, było tam strasznie nudno i cały czas miałam nadzieję, że Hanna przejrzy na oczy i w końcu stąd wyjdziemy. HANNA WYCHODZIMY, TERAZ ! Cóż chyba nie usłyszała moich myśli, bo ruszyła dalej między regały. Nagle moje serce zaczęło bić mocniej, żołądek mi się skurczył i czułam jak cała drżę. Moim oczom ukazał się wysoki, wysportowany blondyn z pięknym uśmiechem. Był tak zapatrzony w książki, że nie zauważył jak pożerałam go wzrokiem. Mój boże, ideał.
-Psst, Hanna chodź tu !- przywołam siostrę gestem ręki, i wciągnęłam za regał
-Co do cholery Ali zwario...- nie dokończyła, bo zobaczyła to samo co ja, chodzącego Boga, ideał każdej dziewczyny, nieziemskie ciacho i nie wiadomo jakich jeszcze użyć słów do opisania jego zajebistości. Hanna dyskretnie wyjrzała przez luke w regale, aby jeszcze raz sprawdzić czy chłopak rzeczywiście jest przystojny. Po chwili moja siostra szybkim krokiem ruszyła w kierunku chłopaka, nie zastanawiając się co dokładnie chce mu powiedzieć. No bo co można powiedzieć chodzącemu Bogowi ? "Część jestem Hanna i razem z siostrą rozbieramy Cię wzrokiem". To mogłoby go trochę przerazić, albo uznałby nas za totalne świruski, którymi w pewnym stopniu jesteśmy. Mniejsza z tym. Moja starsza siostra, dumnym krokiem zmierzała w stronę chłopaka, którego JA pierwsza zauważyłam i MI się podobał. A co z tym robiłam ? Nic. Nie robiłam nic,żeby ją powstrzymać. Jedynie pobiegłam za nią jak wierny piesek.

-Hej przystojniaku ! Moja siostra zauważyła Cię jakieś 15 min temu i nie może przestać na Ciebie patrzeć. Niestety jest za bardzo nieśmiała, żeby do Ciebie podejść i zagadać więc robię to za nią.- Właśnie odebrało mi mowę. Hanna tak z dupy powiedziała MU że się na NIEGO patrzę. Czy ona w ogóle myśli ?! O mój boże chyba robię się czerwona jak burak. Gdy tylko wrócimy do domu zabije ją, przysięgam. Chłopak wyglądał na nieco zdezorientowanego i tylko się na nas popatrzył, posłał do
nas uśmiech mówiący "Idiotów tu nie brakuje" i odszedł. Czułam się tak okropnie zażenowana, właśnie straciłam u niego jakiekolwiek szanse a na dodatek zostałam całkowicie ośmieszona przez moją siostrę. Tak, to w 100% było bardzo dołujące.
-Czy Ty już do reszty zwariowałaś ?! Po co się odezwałaś do niego.Jesteś naprawdę głupia Han.
-Nic nie odpowiedział..Nic
-A co miał powiedzieć ?! Zachowałaś się jak skończona idiotka. Nie wiedział nawet co ma powiedzieć !- Próbowałam uświadomić siostrze,jak dziwnie to wyglądało, ale była zszokowana tym, że właśnie została zbyta przez chłopaka. Taa, nie wspominałam o tym,ale jej NIGDY nikt nie zbył.Nigdy,aż do dzisiaj. Ten dzień zostanie na długo w pamięci Hanny.
Chwilę później wyszłyśmy z galerii i  udałyśmy się w stronę centrum. Parę przecznic przeszłyśmy pieszo, nic nie mówiąc, wsłuchując się w uliczny gwar. Dochodziła godzina 16 i ulice Nowego Jorku zaczynały zapełniać się ludźmi. Na chodnikach były to coraz większe tłoki, a uliczne korki ciągnęły się przez parę dobrych kilometrów. Mimo wszystko kochałam to miasto. A Hanna jeszcze bardziej. Szłyśmy tak jeszcze 10 min, gdy moją siostrę zaczęły boleć nogi i następne 3 km przejechałyśmy autobusem.
-Nawet nie wiesz jak się dzisiaj zawiodłam. Mówię Ci ten chłopak nie był normalny.
-Hanna daj już spokój. Po prostu się przestraszył i tyle.
-Ale nigdy mi się to nie zdarzyło Ali..- była totalnie załamana. Jako dobra młodsza siostra przyciągnęłam ją do siebie i mocno przytuliłam. Była ode mnie parę ładnych cm wyższa,ale w niczym mi to nie przeszkadzało. Wiedziałam, że ona tego potrzebowała tak samo jak ja. Wtuliła się mocno w moje ramiona, a ja poczułam zapach jej perfum i bijące od niej ciepło. Stałyśmy tak kilka minut, aż w końcu Hanna odsunęła się ode mnie i posłała ten swój kochany uśmiech. Żadna z nas nie miała ochoty na dalsze przygody w mieście, i może było dopiero parę minut po 16 to czułam, że Hanna tak samo jak ja chce już wracać do domu. Najszybszy autobus miałyśmy dopiero za półtorej godziny, więc udałyśmy się do naszej ulubionej kawiarni. Gdy tylko przekroczyłam próg cukierni od razu uderzył mnie słodki zapach owoców unoszących się w powietrzu. Kochałam fruitbar! Było to jedyne znane mi miejsce gdzie, ciasta,tortu,babeczki wszystko było z owoców. Wystrój panujący w środku zachęcał do zamówienia jakiegoś smakołyka. Ściany były pomalowane na lekkie wiosenno/letnie kolory, na samym środku znajdowała się lada w kształcie arbuza. Po obu jej stronach znajdowały się szklane szafki, za którymi można było zauważyć przeróżne smakołyki. Stoliki przypominały pomarańcze, a a za sofę robiły wielkie dmuchane banany. To miejsce miało w sobie tyle pozytywnej energii, że ilekroć tu przychodziłam wszystkie moje smutki odchodziły w zapomnienie.
-To co zawsze ?- spytałam siostry a ona kiwnęła głową i poszła zająć nasz ulubiony stolik.
-Cześć Lily ! Jak się masz ?- przy barze jak zawsze stała moja najlepsza przyjaciółka. Była jedyną znaną mi osobą o zbliżonym wzroście do mojego. Miała śliczne długie jasno-brązowe włosy i duże brązowe oczy. Jak zwykle na jej twarzy gościł wielki, czarujący uśmiech, który aż zachęcał do umówienia się z jego właścicielką.
-Cześć Ali ! U mnie wspaniale ! Już nie mogę doczekać się naszego wyjazdu ! Mam dla Ciebie super wiadomość ! Do naszego baru dołączył nowy chłopak, jest tak nieziemsko przystojny, że ilekroć przy mnie staje mam ochotę schrupać go jak ciasteczko.. Oj no ale, pewnie sama go zaraz zobaczysz. Podać to ca zawsze ?- Przez cały czas gdy Lili mówiła o chłopaku starałam sie nie wybuchnąć śmiechem. Nie pierwszy raz słyszałam jak mówiła tak o jakimś chłopaku, ale nigdy nie była aż tak podekscytowana. Złożyłam zamówienie i poszłam dołączyć do Hanny.
-Hej, Hann rozchmurz się ! To nie było nic wielkiego. Jest totalnym idotą, że tak Cię potraktował. Nawet nie wie co stracił!- Próbowałam jakoś pocieszyć siostrę, kochałam ją i nienawidziłam tego jak jest smutna. 
-Nie o to chodzi Ali. Ja po prostu czuje, że już go kiedyś widziałam. No wiesz jakbym miała Déjà vu i nie podoba mi się to. Czuje jakby bijące od niego zło, wiem że to brzmi idiotycznie, ale tak właśnie jest. Nie mogę się pozbyć tego uczucia.- Po tych słowach nie wiedziałam co powiedzieć. Wiedziałam, żę Hanna nie wierzyła w takie przesądy, ale to co powiedziała.. mówiła to z takim przekonaniem w głosie. Jakby była tego w 100% pewna, że przez niego będą kłopoty. Posłałam jej pocieszający uśmiech i pozwoliłam pogrążyć jej się w myślach. Wpatrywała się w okno tym swoimi smutnymi oczami. Ten widok bolał mnie najbardziej. Nie wiedziałam jak mogę jej pomóc i to było najgorsze. Byłam tak wpatrzona w siostrę że nie zauważyłam zbliżającego się kelnera z naszymi zamówieniami.
-Hanna miło Cię znowu widzieć.Witaj Ali. Mam nadzieję, że będzie wam smakowało. Dorzuciłem coś od siebie.- Buzia otworzyła mi się szeroka, a oczy niemalże wyskoczyły mi na 8 orbitę. Kątem oka widziałam jak twarz Hanny stopniowo zmienia swój wyraz z zaskoczenia na złość. Był to ten sam chłopak, którego widziałyśmy w bibliotece. TEN SAM. Tylko tym razem się odezwał. I jeszcze znał nasze imiona. Da fuq ?! Znał nasze imiona !! Przyniósł nasze zamówienia, ale nie był ubrany jak tutejsi kelnerzy. Wyglądał raczej jakby dopiero co przyszedł z pracy, zabrał tackę od kelnerki i postanowił sam nam ją dostarczyć. Chłopak najwyraźniej spodziewał się takiej reakcji z naszej strony, bo posłał nam tylko zwycięski uśmiech i zniknął w oddali. Zanim się zorientowałam, Hanna sięgała bo mały liścik zostawiony na tacy. I właśnie w tym momencie na jej twarzy pojawiło się przerażenie. 
-Hanna wszystko w porządku ? 
-Nie Ali, nic nie jest w porządku. Musimy jak najszybciej znaleźć się w domu.- Zerwała się na równe nogi i podciągnęła mnie, abym zrobiła to samo. Złapała jakąś taksówkę i w parę minut wróciłyśmy do domu. Gdy tylko przekroczyłyśmy jego próg, Hanna pobiegła na górę do pokoju, a ja razem za nią.To co zobaczyłam odebrało mi mowę. Moja siostra wywalała wszystkie rzeczy z szuflad rozpaczliwie czegoś szukając. Na jej łóżku leżała mała karteczka zgięta w pół otworzyłam ją, żeby zobaczyć co było tam napisane. 



"Już nadszedł czas.Macie 24 godzi, zanim zacznie się zabawa" 



I własnie w tym momencie panika osiągnęła nade mną kontrole. 
Od Autorki: 




Strasznie przepraszam, że tak długo to trwało, musiałam zebrać wystarczająco dużo pomysłów na następne 10 rozdziałów. :D Od dzisiaj rozdziały będą pojawiać się co czwartek i mam nadzieję, że wam się spodobają