wtorek, 4 listopada 2014

Rozdział 6

*Ali*
Wdech, wydech,wdech,wydech... Dobra Ali ogarnij się. Właśnie jesteś w obcym Ci miejscu, w nie swoim mieszkaniu, z dziewczyną którą 10 minut temu poznałaś na ulicy i równie dobrze może być seryjnym mordercą. Nie ma się czego obawiać, zawsze mogę wstać i wyjść, na przykład w tym momencie, dawaj Ali na 3..2..1...
-Czyli masz na imię Ami tak ?- Cholera, zostanę tu na zawsze. Mamo, Hanna, pamiętajcie,że bardzo was kochałam.
-Tak, nazywam sie Ami, Ami Watson- odpowiedziałam dziewczynie, lekko się uśmiechając
-Co tak właściwie robisz w Los Angeles? Nie znasz miasta, nie masz mieszkania, i nie znasz tutaj chyba za dużo osób, skąd naprawdę jesteś ? A tak poza tym to jesteś wyjątkowo odważna, idąc z nowo poznaną osobą do jej mieszkania, równie dobrze mogę być psychopatką- Dziewczyna zaczęła się śmiać, z tego co sama przed chwilą powiedziała, zaczęłam się śmiać z zakłopotaniem razem z nią. W sumie moje życie całe było śmiechu warte, mieszkałam z facetem którego nie znałam i po ostatnim wieczorze, nie mam zamiaru poznać, uciekam przed jakimś debilem, który wymyślił sobie, jakieś przeznaczenie. Co to w ogóle ma znaczyć. Jakiś facet, mający nudne życie, postanawia zniszczyć nasze. I ten Max.. Skąd on miał o mnie tyle informacji, co jak co,ale nie jestem taka głupia i naiwna jak moja siostra i nie wierze w to,że wszystko co o mnie wiedział było od mojego ojca. Skąd to wiem, bo prawie wszystko to co o mnie wiedział, to sytuacje mające miejsce po śmierci mojego taty, więc jakim cudem on mógł mu o tym powiedzieć? No własnie... Nie mógł. Dlatego nie ufałam temu kolesiowi i z dwojga złego wolałam mieszkać z tą dziewczyną niż przebywać w jego mieszkaniu. Szkoda tylko, że Hanna, nie była tak bystra i zakochała się w tym całym Danym, ciekawa jestem czy to jego prawdziwe imię. Mogę się założyć,że nie.
- Uciekam. Pochodzę z Nowego Jorku, mieszkałam tam razem z siostrą przez 18 lat, gdy nagle w ciągu niecałych 4 godzin, znalazłam się w samolocie lecącym do LA, zostawiając całe swoje wcześniejsze życie za sobą. Od tygodnia mieszkam z obcym facetem, który nazywa się Max Fray, i jest asystentem prezesa w jakieś firmie, tak naprawdę nie wiem nawet czy to jego prawdziwe imię. I właśnie tym sposobem opisałam Ci jak rozwaliło się moje piękne,beztroskie życie.- Pojęcia nie mam,dlaczego wygadałam się tej dziewczynie. Może dlatego,że jeszcze mnie nie zabiła i wyglądało na to,że wcale nie miała takiego zamiaru. Patrzyła na mnie przez chwile ze zdziwieniem, po czym odpaliła laptopa i zaczęła w nim coś wpisywać.
-Dobra, skoro powiedziałaś mi, prawdziwą historię, dlaczego znalazłaś się w LA, to teraz powiedz mi jak naprawdę nie nazywasz. Nie jestem głupia dziewczyno, sama od paru lat uciekam przed bratem i nie raz zmieniałam imię i nazwisko. Tak więc słucham.- Ciemnowłosa dziewczyna patrzyła teraz prosto na mnie. W sumie i tak już wiedziała większość, co szkodziło powiedzieć jej jeszcze to.
- Tak naprawdę nazywam się Alison Fray, ale wszyscy mówią na mnie Ali. Ja i ten gościu Max, nie jesteśmy w żadnym stopniu spokrewnieni. Tylko zbieżność nazwisk. W Nowym Jorku uciskałyśmy przed dwoma, mega przystojnymi chłopakami, którzy podobno mieli nas zabić. A no i jeden z nich to nasz dawny przyjaciel z dzieciństwa, który nas zostawił. Mam jeszcze siostrę, Hannę, która uważa, że powinnyśmy ruszyć naprzód, jednak ja nie mam takiego zamiaru. To już cała historia.- Oczekiwałam, jakiegoś zaskoczenia na twarzy Tris, lub nutki niedowierzania, jednak ta, uśmiechnęła sie tylko i szybko wpisała coś w laptopa.
-Okej młoda. Teraz powiem Ci bardzo ważna rzecz. Cała "mroczna" i zła społeczność LA, zna Maxa i Danego, są tak popularni jak Madonna. Każdy się ich boi, i wypełnia każdy ich rozkaz,jednak to nie oni rządzą światem bandytów. Jest jeden, starszy facet, bogaty, ukrywający się po całych Stanach. To własnie on zleca najlepiej płatne zadania,ale i najniebezpieczniejsze. Według moich podejrzeń ta dwójka pracuje dla niego, a Wy jesteście ich celem,jednak nie mam pojęcia,czemu,a dowiedzenie się tego jest niemalże niemożliwe.Nawet jeśli podejmiemy próbę dowiedzenia się czemu, szef  wszystkich gangsterów chce Ws złapać, wymagać to będzie dużego poświecenia,odwagi,broni i czasu. Jeżeli chodzi o mnie, to piszę się na to.Zawsze chodzę pod prąd, a zniszczenie planów tego pajaca to dla mnie mega wyzwanie. A ja uwielbiam wyzwania,jednak nie zrobię tego sama. Wchodzisz w to?- Przez chwile myślałam, że to jakiś żart, ale po minie dziewczyny widziałam,że
mówi serio. Moja pierwsza reakcja to absolutne nie, bo przecież tak zrobiłaby Hanna, jednak ja nie chce być taka jak ona. Nie chce zacząć nowego życia i zapomnieć o tym co było kiedyś. Ona ruszyła naprzód i jeżeli ja też mam to zrobić to muszę zapomnieć o niej i jej myśleniu, ja nie chce zaczynać nowego życia. Chcę dopaść tego, kto zniszczył mi stare.
-Wchodzę w to.


*Harry*
Dowód jest, bilet jest, PBA* jest, dobra mogę spokojnie jechać na lotnisko. Fakt miałem zrobić to jakieś 30 minut temu, jednak nie pojadę szukać dziewczyn, bez odpowiedniego sprzętu. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłem, to wyszukanie wszystkich gangów w LA. W każdym mieście, jest grupa ludzi mających na pieńku z prawem i którzy wolą brudną kasę, dlatego dzięki nim łatwiej będzie dostać się do dziewczyn, lub zdobyć jakieś informację o nich. Logicznie myśląc, nie zachowywały się jak normalne osoby,bo musiały się ukrywać. A żadna normalnie pracująca i prowadząca spokojne życie osoba, nie ukryje dwóch młodych dziewczyn uciekających przed starym wariatem i nie załatwi im nowych dokumentów.A na pewno miały nowe dokumenty. Wyniki wyszukiwania były raczej korzystne bo wszyscy przestępcy, lub jakieś gangi byli ze sobą połączeni i "mieszkali" niedaleko od siebie. Minus, były tylko dwie dziewczyny, o których nie było nic wiadomo oprócz tego jak się nazywały,a przecież nie od dziś wiadomo, że każda dziewczyna, pomaga dziewczynie. Zabrałem szybko papiery z drukarki, sprawdzając raz jeszcze imiona tych dziewczyn.
-Dokąd jedziesz?- Cholera. No kurwa. A było już tak idealnie. Odwróciłem się i zaledwie 4 kroki za mną stal Jason. Ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej,a wyraz jego twarzy świadczył o tym,że nie miał humoru. W sumie on nigdy nie miał humoru,więc to nie była żadna nowość. Jednak teraz, miałem poważny problem, ponieważ stał przede mną i czekał na odpowiedź, której nie mogłem mu udzielić, a przynajmniej nie szczerej.
-Wybieram się na małe wakacje. No wiesz w te cieplejsze klimaty.. Od zawsze marzył mi się drink na plaży w Los Angeles, a teraz jak odebrano nam robotę pomyślałem, że to dobry moment- Uśmiechnąłem się do niego z zakłopotaniem.Musiał przyjść akurat teraz. No po prostu musiał.W tej chwili Jason był naprawdę ostatnią osoba której potrzebowałem. Spojrzał na papiery które trzymałem w ręce i szybkim ruchem ręki mi je wyrwał. Zapowiadało się zajebiście.
- Po co Ci to jest? Chcesz na "wakacjach" poznać nowych kumpli?!- Huknął na mnie, jakby był moim ojcem.
-Za kogo Ty się kurwa uważasz, że na mnie wrzeszczysz ?! Gówno Cię to obchodzi po co mi te papiery.- Wydarłem się do niego zabierając mu kartki i ruszając do drzwi.
-Mogę Ci pomóc.Tylko muszę wiedzieć w czym.- Zatrzymałem  się przed wyjściem, rozważając słowa Jasona. Przydała by mi się pomoc,kogoś bardziej doświadczonego niż ja. Poza tym, samemu będzie mi o wiele trudniej uratować dziewczyny, tym bardziej jak będą osobno. Problem jest jednak taki,że nie mogę mu powiedzieć, dlaczego i dla kogo mam je zabrać z LA i to z dwóch powodów. Pierwszy- Sam nie miałem bladego pojęcie, dla kogo wykonuję te zlecenie, a drugim powodem, było to, że nie mogłem. Pieprzyć to.
-Musze znaleźć Ali i Hannę. I zabrać je z Los Angeles.-Odwróciłem się do Jason i zobaczyłem jak poważnieje.
-Nie zgadzam się na to. To jest za trudne.- Powiedział, patrząc w podłogę, zamiast na mnie.
-Słuchaj nie proszę Cię o pozwolenia, a tym bardziej o pomoc. Po prostu muszę to zrobić i koniec. Jak chcesz jedziesz, ze mną. Jak nie, to nie wchodź mi w drogę. -Warknąłem i wyszedłem z pokoju. Zabrałem swoje rzeczy, wyszedłem z mieszkania.
-Ej Harry zaczekaj. Jadę z Tobą.

*Ali*

-Okey. Musimy działać szybko, precyzyjnie i przede wszystkim według planu.- Tris tłumaczyła mi kolejne zasady, które będą nam potrzebne w zdobyciu informacji. To właśnie było naszym pierwszym krokiem. Dowiedzenie się, czemu facet który sieje postrach wśród gangsterów, chce dopaść mnie i moją siostrę,a skoro już o niej mowa, 10 sekund temu odrzuciłam już chyba setny telefon jaki do mnie wykonywała. Nie chodzi,o to, że chcę przestać z nią rozmawiać i zacząć unikać.Kocham swoją siostrę i jest moją najlepszą przyjaciółką,jednak teraz wszystko się zmienia. Nie mogę ryzykować i wszystkiego jej powiedzieć, będzie chciała,żebym dała sobie z tym spokój, lub jeszcze zechce się przyłączyć, a wiem, że Hanna naprawdę chce o tym wszystkim zapomnieć i zacząć od nowa. Tris popatrzyła się na mój telefon,który cały czas wibrował, od przychodzących smsów.
-Może powinnaś z nią pogadać?
-Nie. Mamy różne poglądy i ona na pewno nie będzie zadowolona z tego co robię. Zadzwonię do niej jak już będę coś wiedziała.- W tym samym czasie wyłączyłam komórkę i znowu pochyliłam się nad wielkim, rozrysowanym planem jakieś dzielnicy w Los Angeles. Tris tłumaczyła mi gdzie mieszkają, lub przebywają osoby które będą nam potrzebne, gdzie są najlepsze kryjówki i na jakie miejsca uważać, ze względu na rozstawione tam pułapki, lub po prostu tam nie powinnyśmy chodzić i już. W tym momencie dotarło do mnie na co się zgodziłam i że jest to naprawdę niebezpieczne. Naprawdę chciałam to zrobić, w końcu przestać uciekać i stawić czoła temu, co jest dla mnie największą zagadką, jednak musiałam liczyć się z tym,że może nam się nie udać,a wtedy będzie koniec. Nie mam pojęcia wtedy się ze mną stanie i czy w ogóle będę żyła. Tak samo nie mam pojęcia, co zrobię jeśli dowiem się prawdy, a co jak okaże się, że to ktoś kogo znam ? Co wtedy? Tris przestała mówić a ja przeniosłam zamyślony wzrok z planu na nią.
-Nie przejmuj się Ali. Od lata siedzę w tym bagnie i mam już jakieś doświadczenie. Musimy tylko po szpiegować parę osób, popytać tam gdzie trzeba i tyle. Później pomyślimy co dalej.- Przyznam, że trochę mnie to uspokoiło,jednak cały czas miałam w głowie mnóstwo pytania..STOP! Krzyknęłam na siebie w myślach. Znowu zachowuje się, tak jakby robiła to Hanna, znowu zaczynam myśleć, jak ta cicha,bezbronna Ali, nic nieznacząca,szara myszka. Miałam już tego dosyć i dlatego zgodziłam się na ten układ z Tris. To już koniec chowania się po kontach, życia w strachu i zgadzania się ze wszystkimi. Chcę coś zmienić w sobie, w swoim życiu i zacznę to od teraz. Nadchodzi nowa Ali bitches...

Od Autorki:
Witajcie kochani ! <3 Nowy rozdział pojawił się dość szybko, bo akurat miałam "wenę" więc usiadłam i napisałam.:D Skończyłabym go w ciągu jednego dnia gdyby nie szkoła ;/ Serio, jest teraz tyle nauki,że nie wiem co mam ze sobą robić, a jeszcze zajęcia pozalekcyjne i blog.. :o Ale daje radę :D  Co do rozdziału PBA- to Podstawowy Bagaż Agenta. Sama wymyśliłam skrót nie wiem nawet czemu :D Jak zauważyliście odpuściłam sobie pisanie "oczami Hanny" lub "perspektywę" od strony Hanny, (nie wiem jak to lepiej brzmi XD). Zrobiłam to celowo, bo następny rozdział będzie z nią i Nasi chłopcy dotrą już do Los Angeles i (wreszcie <3) Zacznę pisać to,co mam zaplanowane już od dłuższego czasu :D Powiem szczerze, że rozdział mi się podoba, przynajmniej większa jego część i przepraszam, za ostatnie zdanie,ale jak pewnie zauważyłyście, jestem WIELKĄ fanką PLL <3 I po prostu musiałam to napisać xD <3 A co tam u Was ? :D Dziękuje Wam za wszystkie komentarze, jesteście kochane <3 Do następnego xoxo