czwartek, 8 maja 2014

Prolog

Nowy Jork, Grudzień, 1999 rok


-Ben ?! Ben ! Gdzie jesteś ? Musimy już wychodzić !
-Tak Steph, wiem. Musze jeszcze coś załatwić, zaraz przyjdę kochanie.
-Byle szybko. Musisz jeszcze pożegnać się z dziewczynkami, czekają w swoim pokoju, za 15 musimy wyjechać. Och niania już przyszła...-Poszłam szybko otworzyć drzwi, czekałam już na nią 20 min, spóźniała się, tak jak my.
-W końcu przyszłaś !Witaj, co było powodem Twojego spóźnienia ?- Tym pytaniem wprowadziłam dziewczynę w lekkie zakłopotanie, podrapała się po głowie i rozglądała po pokoju, mając nadzieje, że uda się jej uniknąć odpowiedzi. "Dziecinada" pomyślałam i wpuściłam ją do środka. Gdyby nie fakt, że już dawno powinnyśmy być w drodze udzieliłabym jej kazania, na temat jej zachowania,oraz spóźnialskich. Nienawidziłam ludzi którzy się spóźniali! Od zrealizowania moich planów powstrzymało mnie jeszcze to że pomimo jej młodego wieku, miała słodkiego 5 letniego synka którym musiała się zająć.
-Nie mogę zostać z dziewczynkami przez tydzień. Jutro się wyprowadzam.- Osłupiałam. Czy ona własnie mi powiedziała że  nie zajmie się moimi córkami ?! I to dopiero teraz ?! Za kogo ona się uważa !? I gdzie chce się wyprowadzić, przecież ona ledwo wiąże koniec z końcem!
-Jak to się W Y P R O W A D Z A S Z ? Gdzie ? Na ile ? Czemu do jasnej cholery mówisz mi to dopiero teraz ?!- Musiałam ściszyć głos, ponieważ Ben właśnie szedł pożegnać dziewczynki.
-Przepraszam Panią, ale nie miałam jak poinformować Pani wcześniej. Razem z synem wyprowadzam się do Londynu, jest on mniejszy od naszego miasta, poza tym lepiej tam płacą, dostałam pracę jako nauczycielka i to razem z mieszkaniem. O wiele lepszym niż nasze aktualne. Nie mogłam odrzucić takiej oferty. Dzięki temu będę mogła więcej czasu być z synem, pilnować go, mieć na niego oko, a to jest dla mnie najważniejsze. Przepraszam jeszcze raz, proszę zrozumieć.- Powiedziała to i wyszła. WYSZŁA ! Zostawiła mnie w jednym z najważniejszy dni w życiu.
-Jenny ! Jenny wracaj! Proszę tylko jeden dzień !- krzyczałam za nią jak opętana, Chciałam zrobić wszystko co w mojej mocy żeby została. Nic to nie pomogła. Odjechała z naszego podjazdu tak szybko jak tylko mogła. Starałam się nie wybuchnąć płaczem, nie chciałam żeby dziewczynki i Ben mnie słyszeli. Łzy spływały mi po policzkach, oczy miałam czerwone od płaczu. To była jedna z tych sytuacji w których nie wiedziałam co mam robić. Byłam w czarnej dupie. Powinnam być już w drodze do LA, powinna być tutaj niania zajmująca się moimi córkami, powinni być tutaj moi teściowie,a ja powinnam do nich zadzwonić. No własnie, POWINNAM, ale nic z tych rzeczy. Wszystkie plany legły w gruzach, razem z Benem byliśmy cały czas w domu, niania wyprowadza się do Londynu gdzie rzekomo będzie miała lepszą prace, z rodzicami Bena byliśmy w okropnych relacjach, więc nawet nie podniosłam słuchawki, aby zadzwonić i prosić ich o pomoc.Popatrzyłam na zegarek, była 23:13. Otarłam łzy, wzięłam parę głębokich wdechów i poszłam na górę, tak jak Ben pożegnać się z córkami. Drzwi do ich pokoju były lekko uchylone, miałam właśnie wchodzić, ale usłyszałam jak Ben mówi coś do dziewczynek.
-Musimy już jechać, będę bardzo tęsknił za moimi małymi księżniczkami,ale mam coś dla Was.-Były to srebrne łańcuszki na których wisiały dwa małe serduszka z diamencikiem w środku. Były cudowne, ale nie mogłam sobie przypomnieć kiedy Ben je kupił.
-Będą waszymi amuletami szczęścia, gdy będziecie w tarapatach, one wam pomogą. Są też waszymi siostrzanymi łańcuszkami. Zawsze je noście- Według mnie był to trochę śmieszny tekst, bo przecież jak łańcuszki mogą je ochronić. No, ale Ben wierzył w różne dziwne rzeczy. Dziewczynki wleciały tacie w ramiona całując go w policzki.
-Och, ale piękny widok, aż chyba zrobię zdjęcie !
-Mama!- krzyknęły jednym głosem i rzuciły mi się w ramiona, tym samym zwalając mnie z nóg. Czasami zachowywały się jak bliźniaczki
-Haha, oj moje dwie cudowne córeczki ! Mieliśmy z tata jechać do LA, ale Jenny się wyprowadza i nie mogła się Wami zająć. No nic, słyszałam że jutro ma być w mieście wesołe miasteczko, chcecie iść ?- Nagle na ich twarzach pojawił się szeroki uśmiech, co oznaczało, że już nie mogły się doczekać. Ben dowiedział się że nie jedziemy więc,poszedł po rzeczy do auta. Ja w tym czasie położyłam dziewczynki spać i wyszła od nich z pokoju. Poszłam pomóc Benowi w wypakowywaniu naszych toreb, gdy nagle usłyszałam głośny wybuch na naszym podjeździe. Wybiegłam szybko z domu i łzy stanęły mi w oczach. Coś spowodowało wybuch auta, w którym był Ben. Palił się tak wielkim ogniem, że nie było prawie nic widać. Chciałam krzyczeć, prosić o pomoc, zrobić cokolwiek. Osunęłam się na kolana i wybuchłam ogromnym płaczem. Właśnie zginął mój Ben. A ja nic nie mogłam zrobić. Byłam sparaliżowana. Zostałam sama. Sama z dziewczynkami. Sąsiedzi wybiegli z domów, ktoś zadzwonił na policje, ktoś na pogotowie. Grupa ludzi próbowała ugasić pożar, ktoś się nade mną nachylił, pytał się co się stało, czy nic mi nie jest, gdzie Ben ? Nic nie odpowiedziałam. Nie byłam w stanie.Dzwoniło mi w uszach, na podjeździe były już wozy policyjne,strażackie karetka. Pytali się sąsiadów co się tu stało
, kiedy, kto ich poinformował.Znowu padło pytanie gdzie jest Ben. Odwróciłam się do tej strasznie upierdliwej sąsiadki i popatrzyłam się na nią. Chyba zrozumiała o co mi chodziło, bo odwróciła się i poszła. Bena już nie ma. Jestem tylko ja. Sama z tym wszystkim. Sama z tym pieprzonym proroctwem.

Od Autorki:
Cześć Wszystkim :) Mam nadzieje, że ktoś tu wchodzi i że będziecie chcieli czytać moje prace. Więc jak wam się podobał prolog ? Może trochę krótki, ale dalsze rozdziały będą dłuższe,obiecuje :D Co myślicie o tej całej sytuacji i o proroctwie ? Jak myślicie o co może chodzić ?:D Mam nadzieję że moje opowiadania "przemówią" do jakieś grupy osób, i że będę miała czytelników. :) Tymczasem życzę wam wszystkim miłego Dnia, i kieruje do was prośbę o komentowanie tego prologu ! :) Z góry dziękuje :) 


poniedziałek, 5 maja 2014

Zapowiedź

One- mocno zżyte ze sobą siostry. Ułożone, z planami na przyszłość,ambicjami.Otoczone gronem wspaniałych kochających przyjaciół.Po stracie ojca razem, razem z mamą przeprowadziły się do skromnego domku na przedmieściach wielkiego miasta

Oni- Dwaj obcy sobie ludzie. Obaj z kryminalną przeszłością. Obaj chcą zacząć wszystko od nowa. Właśnie dostali czystą kartę, czy wykorzystają ją jak należy ? Jak na siebie trafili ? Są współlokatorami, w nowym, luksusowym apartamencie w NY. 

Co ich połączyło ? 


Jak to wszystko się potoczy ? 

Czy wszyscy wyjdą z tego żywi ?

Miłość,Ból,tajemnice,wybory które na zawsze zmienią ich życie...